Paparazzi, którzy padli ofiarami ochroniarza Britney Spears w Las Vegas, postanowili opowiedzieć o całym wydarzeniu prasie. Zdjęcia z tego zajścia publikowaliśmy niedawno w Pudelku.
Adwokat Kyle’a Hendersona i Andrew Deetza w czwartek wydał oświadczenie, w którym mówi, że jego klienci zostali brutalnie zaatakowani przed hotelem Wynn w Las Vegas. Bez jakiejkolwiek wcześniejszej wymiany zdań czy ostrzeżeń, ochroniarz piosenkarki, Julio Camera, rzucił się na fotografa, po czym go skopał i pobił. W tym czasie Spears chciała uderzyć Hendersona.
Ochroniarz z hotelu powstrzymał Britney, zanim doszło do rękoczynów, ale fotografowie twierdzą, że udało jej się rzucić w Hendersona… dziecięcą butelką. Spears krzyczała przy tym: "Zabiję cię! Przysięgam, że cię zabije!". Kiedy sytuacja się już trochę uspokoiła, piosenkarka powiedziała im, że powinni załatwić dla niej zakaz zbliżania się, ale nawet jeśli się im to uda, ona i tak wynajmie kogoś, by ich zabił.
Obydwaj paparazzi zaręczają, że w żadnym momencie nie stanowili zagrożenia dla jej dzieci, Seana Prestona i Jaydena Jamesa. Fotografowie twierdzą również, że Camera rozpowiadał wszystkim, jeszcze przed incydentem w Las Vegas, że ma jakieś "niedokończone sprawy" z Deetzem. Fotograf doznał poważnych obrażeń i musiał być przewieziony do szpitala.
Mimo że Deetz i Henderson nie wnieśli przeciwko piosenkarce i jej ochroniarzowi jeszcze żadnych oskarżeń, ich oświadczenie sugeruje, że na pewno się na tym cała sprawa nie zakończy.