To już pewne. Muzyk wyprowadził się z domu pod Otwockiem, w którym od lat mieszkał ze swoją żoną Elżbietą. Parze od dawna się nie układało. Cieniem na ich małżeństwie położyła się tragedia z 1990 roku. W wypadku samochodu, który prowadziła Elżbieta Krajewska zginął ich syn Maksymilian. Od tamtej pory nic już nie było takie jak wcześniej, jednak w ostatnim czasie muzyk sprawiał wrażenie pogodzonego z losem. Dwa lata temu dał się nawet namówić na udział w filmie dokumentalnym o Krzysztofie Klenczonie.
Nie chcę, żeby w filmie o Krzyśku zabrakło mojego głosu - stwierdził wtedy. Na planie filmowym poznał reżyserkę Helenę Giersz. Mimo że obydwoje żyli wówczas w związkach małżeńskich, bardzo zbliżyli się do siebie. Wspólnie założyli fundację imienia Seweryna Krajewskiego, zajmującą się popularyzowaniem jego twórczości. Podobno to właśnie Girsz jest powodem, dla którego muzyk zostawił żonę i wyprowadził się z domu.
Trudno w to uwierzyć - mówi w rozmowie z tygodnikiem Na żywo znajoma Krajewskich. Przecież on i Elżbieta tyle razem przeszli, wydawało się, że nic ich nie rozdzieli.
Jest tylko jeden kłopot. Giersz na stałe mieszka i pracuje w USA... Nie wiadomo więc, czy uda im się wspólnie zamieszkać.