Komedii z "Ramonką Sipowicz" ciąg dalszy. Prokuratura ogłosiła właśnie, że "po wnikliwej analizie zebranych dowodów" zdecydowała się umorzyć śledztwo w sprawie paczki z marihuaną, którą wysłano na adres Kory. Przypominamy, że "ktoś" zamówił Oldze J. przesyłkę zawierającą 60 gram narkotyku. Sprytnie zaadresowano ją na nazwisko jej suczki, żeby wszystko odbyło się zgodne z prawem.
Piosenkarka twierdziła oczywiście publicznie, że nie zamawiała marihuany, a wszystko to prowokacja. Nikt oczywiście nie traktował tych słów poważnie, ale co innego miała powiedzieć? Bronił jej pubicznie nawet Aleksander Kwaśniewski.
Ostatecznie policja nie zdołała wykryć sprawcy, gdyż jak podaje TVP INFO „adres zwrotny na kopercie był "nieczytelny".
Nie można było jednoznacznie ustalić nadawcy tej przesyłki. Jednocześnie wykluczyliśmy, aby Olga J. i Kamil Sipowicz mogli na przykład sami nadać do siebie pakunek - powiedział z żelazną logiką w rozmowie z TVP prokurator Paweł Wierzchołowski.
Nie da się ukryć, że Kora podsunęła w ten sposób doskonały pomysł wszystkim palącym właścicielom zwierząt domowych. W tym sensie stała się chyba właśnie największą popularyzatorką marihuany w Polsce.
Zobaczcie, jak zreklamowała jej palenie na ostatniej imprezie, przekonując, że to "absolutnie fantastyczny i naturalny lek":