Ilona Felicjańska rozwiodła się wprawdzie z inicjatywy swojego męża, jednak honorowo zapewnia, gdyby nie złożył on dokumentów rozwodowych, z pewnością zrobiłaby to samo. Andrzejowi Rybkowskiemu naprawdę trudno się dziwić. Życie mocno go doświadczyło. Ojciec dzieci Felicjańskiej był kilka lat temu biznesmenem z listy 100 najbogatszych Polaków. Później zbankrutował. Wydaje się jednak, że to wcale nie strata setek milionów złotych doświadczyła go najciężej. Wszyscy widzieli, na jakie wsparcie mógł liczyć u uzależnionej od alkoholu żony-celebrytki. Doszło do tego, że publicznie wyśmiała go mówiąc, że jest tak biedny, że musi "mieszkać u niej na pięterku"... Czy kobieta może gorzej potraktować mężczyznę, za którego wyszła, gdy dobrze mu się powodziło? Czy nie korzystała wtedy z jego pieniędzy i sukcesów?
Mimo że sąd pozbawił matkę opieki nad dziećmi, przyznając je ojcu, co w Polsce zdarza się wyjątkowo rzadko, Ilona idzie w zaparte, twierdząc, że w sumie dobrze się stało.
Ślub to więzienie - wyjaśnia tym razem Super Expressowi. Jest dla ludzi, którzy boją się samotności, lub są niepewni swojej wartości. Nie potrzebuję ślubu, aby stworzyć wspaniały partnerski związek!
To że jest "pewna swojej wartości" Ilona udowodniła już, pozując nago do zdjęć ze znajomym paparazzi. Widocznie jednak kiepsko wyszła, bo nazwała go potem "ludzką kurwą".
Życzymy jej, żeby sama nigdy nie zasłużyła na taki epitet.