Nie dogadałaby się w tej sprawie ze swoją koleżanką z Dwójki, Agnieszką Szulim. Magdalena Mielcarz jako jedna z nielicznych polskich celebrytek postanowiła opowiedzieć o swoich negatywnych doświadczeniach z narkotykami. Twierdzi, że zapalenie marihuany, albo haszyszu ("nie pytała"), kosztowało ją utratę cennego kontraktu.
Miałam 18 lat i byłam na jakiejś imprezie w Warszawie – wspomina w programie W roli głównej. Ktoś mi dał coś do zapalenia. Oczywiście efekt był fantastyczny, byłam w euforii. To było wszystko bardzo fajne. Natomiast tak się stało, że potem się zaczęło zmieniać. To już nie było fajne. Zaczęłam się źle czuć.
Następnego dnia była już modelka miała się stawić w studiu fotograficznym, by zaprezentować suknie ślubne. Tak źle się jednak poczuła, że wróciła pierwszym samolotem do Polski.
Następnego dnia rano leciałam do dużej pracy, to był bardzo duży kontrakt. Robiłam zdjęcia sukni ślubnych. Poleciałam tam właśnie czując się nie najlepiej. Pierwszego dnia w trakcie tej sesji, w przerwie na lunch, wzięłam torbę, w której miałam paszport, pojechałam na lotnisko i wróciłam do Polski będąc jeszcze w sukni ślubnej – wspomina. Myślałam, że wariuję, oszaleję. Ta euforia z poprzedniego dnia zupełnie prysła. Myślałam, że ze mną coś się dzieje psychicznie, dostałam stanów lękowych. Agencja wywaliła mnie z hukiem. To była praca na 10 dni z bardzo dużym klientem. To była świetna lekcja i strasznie się z niej cieszę. Być może gdyby to się nie zdarzyło, gdyby ten efekt nie był tak straszny na początku, to być może weszłabym w to jak w masło.
Rozumiemy więc, że nie zgadza się z Korą. Zobacz: "Chciałabym legalizacji WSZYSTKICH NARKOTYKÓW!"