Ujawnione przez Gazetę Wyborczą seksowne zdjęcia agenta Tomka wywoałały już sporo ostrych komentarzy. Dołączyć do nich postanowiła Kazimiera Szczuka. Zdaniem dziennikarki zdjęcia przedstawiające zadowolonego, półnagiego Kaczmarka, który pozuje z walizką pieniędzy, obnażają brak profesjonalizmu Centralnego Biura Auntykorupcyjnego. Zdaniem Szczuki metody agenta Tomka przypominają postępowanie policji politycznej w PRL. Poniża go też, komentując jego tłumaczenia, że zdjął koszulę, żeby nie spocić się podczas "zapoznawania się z taką ilością pieniędzy":
On spocił się do tej kasy. Tak się podniecił, że się zgrzał i musiał się rozebrać się, żeby trochę ochłonąć. Zdjęcia wyglądają jak z agencji towarzyskiej, jak historie z półświatka. Balangi, walizka pieniędzy i agent rozebrany do rosołu, pokazujący brzuszek, klatę i majteczki. To jest tak obsceniczne, że kompromituje nas wszystkich" - powiedziała Szczuka w audycji Sterniczki Programu I Polskiego Radia. Żyjemy w państwie, w którym takie "cuś" jak agent Tomek działało na najwyższym szczeblu tajemnic państwowych. Ja się wstydzę, bo to działało w ramach systemu demokratycznego. To jest taki rzyg, który możemy zobaczyć.
Szczuka wróciła też do sprawy byłej posłanki Sawickiej uwiedzionej przez agenta:
Jeżeli to robił uwodziciel dla swojej przyjemności, kłamiąc i "gubiąc kobietę", jak to się dawniej mówiło, to był łajdak. Ale tu działał nie dla swojej przyjemności, żeby ją zdobyć, posiąść, porzucić. Robił to - mówiąc w skrócie - ubek, na zlecenie, za pieniądze podatników. To jest coś obrzydliwego, bo przedmiotem tych operacji mających demaskować korupcję były osoby słabe emocjonalnie, w potrzebach emocjonalnych, mające oczekiwania, i przez to słabe, a nie przez chciwość. To ludzie odebrali jako hańbę dla tego antyukładu pisowskiego. Okazało się, że płacimy na to, żeby facet sobie kupił rolexa, wyperfumował się i robił w trąbę jakąś panią, która być może jest naiwna i która potem płacze.