Kilka tygodni temu sąsiedzi dziadków zamordowanej Madzi skarżyli się, że ci wolą się umawiać na spotkania z prasą, niż odwiedzać i dbać o grób wnuczki (zobacz: Obcy ludzie dbają o grób Madzi...). Tym razem matka Bartłomieja Waśniewskiego, Beata Cieślik, opowiada _Faktowi, że rozważała adopcję małej Madzi i wychowywanie jej jako własnej córki. Czy takie wyznania na łamach tabloidu mają dzisiaj sens?
Myślałam o tym, bo Kaśka nie kochała swojej córki. To było widać na pierwszy rzut oka - opowiada. Dziecko to wielki dar. Kiedy Madzia się urodziła jako wcześniak i potem walczyła o życie w inkubatorze, modliliśmy się za jej zdrowie. To była wspaniała, radosna dziewczynka, moje szczęście. Może gdybym ją jednak odebrała i sama wychowywała, nadal byłaby z nami.
Mimo że Katarzyna zajmowała się dzieckiem, teściowej nie wydawało się, by rzeczywiście zależało jej na Madzi.
Miałam wrażenie, że robi to dlatego, że tak trzeba, że robi to bardziej dla Bartka niż dla siebie czy Madzi. Zachowywała się jak automat, a w końcu po kilkunastu tygodniach uciekła. Zostawiła nam małą na dwa tygodnie i zniknęła. To właśnie wtedy pomyślałam, że powinnam zabrać dziecko do siebie i wychowywać jak własne. Bo Kaśka na matkę się nie nadawała. On był bardzo za Kasią. Jeśli ona nie chciałaby się zgodzić na oddanie nam Madzi, to on stanąłby za nią murem i odwróciłby się od nas. Dlatego ta propozycja oficjalnie nigdy nie padła. Teraz tego bardzo żałuję.
Przypomnijmy, że znana reżyserka zabrała się już za film mający bronić Waśniewskiej i wzbudzać do niej współczucie. Zagrać mają w nim podobno Agata Buzek (główną "bohaterkę"), Mateusz Damięcki (jej męża) oraz Olaf Lubaszenko (Rutkowskiego). To już druga taka próba dorobienia się na tragedii i obrony matki Madzi po książce pod tytułem Wybaczcie mi. Tę ostatnią napisała ówczesna naczelna Gali, która chyba z tego powodu straciła szybko pracę. Jej okładka mówiła wszystko: