Wywiadu w odcinkach z Katarzyną Grocholą ciąg dalszy. Pisarka umówiła się z Super Expressem na długą rozmowę. Wczoraj opowiadała, jak dorabiała w młodości. Dowiedzieliśmy się, że była salową w szpitalu i towarzyszyła umierającym pacjentom. Jednak to nie jedyne jej traumatyczne przeżycia ze szpitalem. 25 lat temu lekarze powiedzieli jej że ma zaawansowanego raka.
Powiedzieli mi, że nie będę żyć przy tym stopniu zaawansowania nowotworu. Trafiłam do bardzo dobrych lekarzy, którzy zdecydowali się mnie operować, mimo że nie byłam skierowana na operację wspomina na łamach tabloidu. Reszty dokonała już siła wyższa. Usłyszałam, że mam raka w ostatnim stadium i że mam się przygotować na najgorsze.
Grochola postanowiła nie zostawiać niczego losowi i załatwiła wszystkie formalności na wypadek, gdyby zmarła na stole operacyjnym.
Poszłam do prawnika, załatwiłam sprawy mieszkaniowe, napisałam testament, skontaktowałam się z rodziną, kto się może zająć moją córką, jeśli umrę. Bardzo poważnie podeszłam do tych spraw. Natomiast cała reszta nie zależała ode mnie, a bardzo chciałam żyć.