Doda od lat mówi o swoich ambicjach zrobienia kariery za granicą. Chodzi oczywiście o Stany Zjednoczone, gdzie Rabczewska planowała przebić się w zalewie innych blondynek z silikonowym biustem. Niestety, przez cały ten czas nie jest w stanie opanować języka angielskiego w stopniu umożliwiającym komunikację i śpiewania bez wyraźnego akcentu.
Teraz znalazła wreszcie odpowiednie wytłumaczenie, dlaczego musi zrezygnowaćz kariery w USA. Jak wyjaśnia, "nie może przeskoczyć" amerykańskiego jedzenia, od którego "puchnie":
Byłam trzy miesiące w Los Angeles i to była masakra. Tam jedzenie jest tragiczne. Nic mi nie smakowało. Jajko jak proszek. Mięso jak nie mięso. Odpuściłam sobie jedzenie w restauracjach i postanowiłam sama gotować, ale to nic nie pomogło. Żywiłam się jakimiś drobiazgami, a mimo to spuchłam jak ofiara tsunami - wspomina Doda w wywiadzie dla Przekroju. Nie wiem, co jest nie tak z ich jedzeniem, ale nabrałam tam od niego okropnych ilości wody. Miałam dokładnie zaplanowaną przeprowadzkę do LA, ale nie mogłam przeskoczyć kwestii jedzenia. Mówiłam mamie, że chyba będę musiała co miesiąc przyjeżdżać do Polski po żarcie. Już wiem, że nie mogę tam mieszkać. Zdążyłam wrócić do Polski i cała opuchlizna ze mnie zeszła. Poczułam ulgę, że u nas jest normalnie. No i nagle wyszła sprawa z GMO, więc musiałam jakoś zareagować.
Ciekawe, jak amerykańskie celebrytki utrzymują dobrą figurę... Może dostają paczki z "żarciem" z Polski.