Pod koniec maja głośno było o "psychofanie" nękającym SMS-ami Kasię Tusk. Zatrzymany Łukasz P. wysyłał jej wiadomości, w których prosił o spotkanie i "ostrzegał", zeby uważała na swoje życie. Sprawa stała się problematyczna, bo bardzo wpływowy okazał się nie tylko ojciec nękanej, ale i ojciec "psychofana". To jeden z najsławniejszych, czy nawet najsławniejszy polski kompozytor. Jak można się domyślać, ma mnóstwo ważnych znajomych i jeszcze więcej pieniędzy.
Nowy Wprost opisujuąc sprawę, pisze sporo o natrętnym 46-latku. Cytujemy:
Łukasz P. to nie byle kto. Wiadomo, że jest synem jednego z najwybitniejszych światowych kompozytorów muzyki współczesnej, laureata nagród, kawalera orderów i kolekcjonera splendorów. Syn dostał imię po świętym z jednego z dzieł ojca - naprowadza czytelników tygodnik.
Urodził się w 1966 r., więc to nie młodzieniaszek. Wiadomo też, że dużo czasu w życiu spędził na poszukiwaniu własnego talentu. Ukończył zarządzanie i medycynę, studiował też filozofię, psychologię i polonistykę. Jeździł po świecie. Próbował tworzyć, czuł się poetą. "Mam minus sześć miesięcy / mózg na poziomie ryby / ocalałem niesiony na aborcję" - to był jego krótki debiut na łamach bruLionu.
Prokuratura nie chciała dostrzec w dręczeniu przez Łukasza P. córki premiera dręczenia uporczywego - pisze Wprost. _Uznała to za dręczenie standardowe, niekodeksowe i umorzyła śledztwo. P**od koniec października sąd skierował go na badania psychiatryczne, na które mężczyzna się nie stawił.**_
Czy dzięki tej szczęśliwej decyzji sądu sprawa ucichnie z korzyścią dla nazwiska ojca? Może być z tym problem, bo, jak donosi Wprost, Łukasz P. "wciąż dręczy córkę premiera - ze szpitala". Jego wpływowa rodzina straszy tygodnik sądem i ostrzega, żeby nie ujawniać ich nazwiska.
Chcieliśmy o tę sprawę zapytać i Łukasza P. i jego wybitnego ojca - czytamy. Nie chcieli rozmawiać. Za to nasłali na nas adwokata.
Ewentualne przytoczenie przez Pana w artykule nazwiska moich Klientów stanowić będzie naruszenie dóbr osobistych i spowoduje wytoczenie przeciwko Panu i Redakcji sprawy sądowej. Dalszą korespondencję uważam za zbędną - napisał mec. Paweł Wroński.
Ciekawe, o kogo chodzi.