Pisaliśmy niedawno, że Whitney Houston lubi palić crack. A co robi Whitney, kiedy już sobie zapali?
Zamyka się w łazience i słyszysz tylko „wrumm!”. Zapali sobie i mówi „No, to ja lecę”. Wiesz, co zamierza robić. To ciągle trwa. Siedzi w łazience godzinami, a kiedy pukam i pytam, czy wszystko OK, ona ledwo ma siłę odpowiedzieć „tak”, taka jest zmęczona. Głos jej się łamie - opowiada szwagierka Whitney, Tina.
W całym domu poniewierają się też zabawki z seks-shopu. Ciągle muszę je zbierać. Nie chcę, żeby dzieci je widziały – dodaje Tina.
Ale to nie wszystko. Whitney bierze udział w lesbijskich orgiach, goni każdą kobietę, która wchodzi do domu, a potem jeszcze zamyka się w łazience i używa swoich zabawek.
Ognista z tej Whitney kobieta. Szkoda, że tylko ze wspomaganiem. Whitney nie zapomina jednak o strawie duchowej. Tyle tylko, że wiara, którą wyznaje, jest również nieco kontrowersyjna.
Rick Ross z cultnews.com donosi: Whitney i Bobby Brown po raz pierwszy zetknęli się z tzw. "Czarnymi Żydami" w roku 2003, podczas swojej wycieczki do Izraela. Podobno Whitney kontaktowała się ze swoim „duchowym doradcą” w ciągu ostatnich kilku miesięcy. A kim on jest?
Dziwne ugrupowanie to sterowane jest przez Bena Cartera, mieszkańca Chicago, obecnie każącego się nazywać Ben Ammi Ben Israel - mówi Ross. Jeden z pomocników Cartera został skazany w latach 80-ych za działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, a ostatnio, sekta powiązana była ze śmiercią dziecka – podobno z uwagi na dietę, jaką kazano mu stosować.
Nie zdziwiłabym się, gdyby palenie cracku i chodzenie z wibratorem w kieszeni było swoistym rytuałem "religijnym" zalecanym przez tę organizację. Racja, brzmi dziwnie, ale w pomysły scjentologów też nikt z odrobiną oleju w głowie by nie wierzył.