Danuta Wałęsa powoli wychodzi z cienia swojego męża. W zeszłym roku do sklepów trafiła jej autobiografia, Marzenia i tajemnice, w której opisuje, jak z małej, trójmiejskiej kuchni, została rzucona w wir światowej polityki.
Żona Lecha Wałęsy nie szczędzi gorzkich słów mężowi. Twierdzi, że nie zapewnił jej oparcia w życiu rodzinnymi, zajął się pracą i polityką, a później Internetem. Opuścił ją i dzieci.
Byłam naiwną dziewczyną, wierzącą ślepo w miłość. Byłam dziewczyną, która uważała, że jeśli ona kocha, to ktoś kocha ją tak samo. Nie znajdowałam zrozumienia w tej mojej potrzebie uczucia - mówi w wywiadzie z Galą. Bardzo długo byłam uzależniona od mojego męża. Słuchałam się go, wierzyłam mu we wszystkim. Co powiedział, to było święte.
To polityka stała się dla męża najważniejsza. A później komputer, Internet. Natomiast dla mnie zawsze ważna była rodzina. Pomagałam mężowi w polityce, ale uważałam, że ważne są dzieci. On po Sierpniu '80 niemal nigdy tego nie zauważył. Uważał, że tylko jego praca, jego poświęcenie dla Polski są ważne. A gdzie jego poświecenie dla rodziny?! Dla mojego męża rodzina nie była najważniejsza. W każdym razie nigdy tego nie powiedział, nie okazał - wspomina.
Była pierwsza dama zwierza się też, że nadal czuje się samotna. Nie jest zadowolona ze swojego małżeństwa. Mimo że ich ślub odbył się 43 lata temu, ostatnie 32 uważa za zmarnowane.
Wokół jest natłok ludzi, obowiązków, ale i tak w tym tłumie człowiek jest sam. Moje małżeństwo tak naprawdę trwało 11 lat. A potem w nasze życie rodzinne weszła polityka, weszli inni ludzie, wielka historia. Nie kocham męża aż tak ślepo, jak kochałam go kiedyś. Pamiętam, jak kilka dni po zakończeniu strajku w 1980 roku przenieśliśmy się na Zaspę. Zauważyłam wtedy, że jako rodzina jesteśmy już gdzieś daleko. I tak jest do tej pory. On jest, ale praktycznie go nie ma. Marzy mi się taka idealna miłość.
Lech Wałęsa wyznał z kolei w wywiadzie, że ma żal do żony za jej autobiografię, bo nie dość że opisała, jakim jest naprawdę człowiekiem, to książka sprzedała się w większym nakładzie niż wszystkie jego razem wzięte. Nie powinien zamiast tego pogratulować jej, przynajmniej publicznie, sukcesu?