Obecnie w katowickiej prokuraturze trwa walka z czasem. Prokurator chce jeszcze w tym roku wysłać do sądu akt oskarżenia przeciwko Katarzynie W., matce Madzi z Sosnowca. Aktualnie, jak donosi Fakt, zamykane są kolejne eksperymenty śledcze, potwierdzające jej winę. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w poniedziałek akta sprawy znajdą się wreszcie w sądzie.
Jak donosi Fakt, wiadomo już dokładnie, co wydarzyło się 24 stycznia w Sosnowcu.
Prokuratorzy prawie rok pracowali nad wyjaśnieniem każdego detalu tej dramatycznej historii - pisze tabloid. Przesłuchiwali setki świadków, zbierali opinie licznych biegłych i ustalili fakty, które przeczą wersji Waśniewskiej. Najważniejsza opinia biegłych lekarzy brzmi: dziecko zostało uduszone. Nie w afekcie i nie przez przypadek. Matka Madzi zaplanowała tę zbrodnię. I 24 stycznia plan zrealizowała.
Tego dnia Waśniewska wyszła z domu z mężem i z Madzią w wózeczku. Mąż, Bartłomiej Waśniewski, miał zawieźć do pracy zwolnienie lekarskie. Umówił się z żoną u swoich rodziców. Waśniewska rozstała się z nim przed klatką schodową i wróciła do mieszkania. Mężowi wyjaśniła, że zapomniała pampersów dla dziecka.
Według ustaleń śledczych udusiła Madzię właśnie wtedy, gdy wróciła się do domu. Nieżyjące dziecko zawinęła w kocyk i wsadziła do wózka. Poszła z nim w kierunku ruin w sosnowieckim Parku Dietla. Najpewniej już wcześniej upatrzyła sobie to miejsce. Przysypała martwą córkę gruzem, a miejsce ukrycia ciałka zamaskowała jeszcze drobnymi kamieniami i liśćmi. Paliła przy tym papierosa. I zdradził ją właśnie niedopałek, który w tym miejscu znaleźli śledczy i który poddali ekspertyzom.
Na ekspertyzę Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego śledczy czekali najdłużej. Jednak opłacało się. Wyniki specjalistycznych badań wykazały, że to Waśniewska dopuściła się zbrodni i nikt jej w tym nie pomagał.
Nie wiadomo jeszcze tylko, dlaczego to zrobiła. W śledztwie pojawił się motyw zazdrości o mailowe i telefoniczne znajomości jej męża z licznymi koleżankami. A może chciała mieć po prostu "czas na swoje pasje".
Na szczęście nikt nie uwierzył w wersję o pokrzywdzonej Waśniewskiej z książki Wybaczcie mi. Wiara. Nadzieja. Miłość autorstwa byłej naczelnej Gali...