Wczoraj w Los Angeles doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął fotograf pracujący dla jednej z największych światowych agencji sprzedających zdjęcia hollywoodzkich gwiazd. Paparazzi, który od ponad roku jeździł za Justinem Bieberem zmarł na miejscu po tym, jak potrąciło go rozpędzone auto. Fotograf tuż przed śmiercią próbował sfotografować ferrari piosenkarza, w którym miała znajdować się Selena Gomez.
Jak podają media, Justina nie było na miejscu wypadku. Ponoć za kierownicą białego, luksusowego samochodu siedział "jego bliski kolega", zaś na siedzeniu pasażera - jego dziewczyna. Paparazzi jechał za ferrari Biebera przez kilka przecznic, a następnie zatrzymał się, gdy auto zaparkowało przed sklepem. Fotograf chciał zrobić dobre ujęcie pary, którą wziął za Justina i Selenę. Wysiadł z samochodu i... wtedy potrąciło go jadące z dużą prędkością auto. Mężczyzna zginął na miejscu.
Menedżerowie Justina, jak i Gomez zapewnili już, że ich klientów nie było w pobliżu nieszczęśliwego zdarzenia.