Władimir Putin ogłosił wczoraj, że specjalnym dekretem nadał Gerardowi Depardieu rosyjskie obywatelstwo. Słynny aktor zrzekł się francuskiego, kiedy tamtejszy rząd uchwalił wprowadzenie 75-procentowanego podatku dla najbogatszych obywateli, zarabiających więcej niż milion euro rocznie. Zobacz: Putin przyznał Depardieu rosyjskie obywatelstwo!
68-letni gwiazdor znany jest ze swojej miłości do Rosji, a także dobrych relacji z tamtejszą władzą. W wydanym wczoraj oświadczeniu, odczytanym w stacjach telewizyjnych nad Sekwaną i Wołgą, Depardieu potwierdza, że prosił Putina o nadanie obywatelstwa Federacji. Chwali przy okazji swój ukochany kraj, nazywając go "wielką demokracją". Jak widać, demokracja francuska przestała mu się już podobać.
Tak, zwróciłem się o paszport i cieszę się, że dostałem zgodę. Mój ojciec był swego czasu komunistą i słuchał Radia Moskwa. To także część mojej kultury - pisze aktor i dodaje, że w rozmowie z prezydentem Republiki, Fracoisem Hollandem, mówił o swoim wielkim szacunku dla Putina. Powiedziałem mu, że Rosja jest wielką demokracją, że nie jest krajem, gdzie premier mógłby nazwać obywatela żałosnym.
Wielkość "demokracji rosyjskiej" pochwaliłaby z pewnością rosyjska opozycja.
Zachowanie aktora nie podoba się oczywiście wielu Francuzom. I trudno się chyba dziwić. Wydaje się, że kto jak kto, ale akurat słynny aktor zyskał w życiu wiele i bardzo wiele zarobił na byciu kojarzonym z francuską kulturą i językiem.
Myślicie, że zarabiałby miliony euro rocznie, gdyby urodził się w Rosji? I czy "wielka demokracja" jest równie łaskawa dla swoich biedniejszych obywateli?