Po niemal 5 latach od tragicznego wypadku, w którym zginął jego kolega, Jarosław Zabiega, Maciej Zientarski został uznany winny spowodowania wypadku samochodowego. Zmarły miał zaledwie 30 lat. Macieja Z pogrążyły zeznania świadka, przesłuchanego zaledwie 6 dni po wypadku, który w sposób nie pozostawiający wątpliwości opisał agresywny styl jazdy kierowcy czerwonego ferrari.
Sąd nie dopatrzył się możliwości, jakoby zeznania tych świadków były niewiarygodne. Pan który rozpoznał Macieja Z. na fotelu kierowcy, jako pierwszy był przesłuchany 6 dni po zdarzeniu. Bardzo wiarygodnie opisał nam to zdarzenie. Świadkowie odnosili się do agresywnej jazdy Z., mieli używać słów: popisywanie się, szarżowanie, pisk opon, brawurowo, z nadmierną prędkością, zmienianie pasów w sposób nieprzewidywalny, bez kierunkowskazów - argumentuje sąd w uzasadnieniu.
Uszkodzenia samochodu oraz ślady nie pozostawiają wątpliwości, że za kierownicą auta siedział Maciej Z, nie zaś Zabiega, jak próbował sugerować obrońca oskarżonego. Według narzeczonej Zabiegi, wychodząc z kolegą, nie zabrał nawet swojego prawa jazdy, przekonany, że Zientarski nie da mu usiąść za kierownicą.
Skończyło się na wyroku 3 lat pozbawienia wolności. Prawnicy Macieja Z. zapowiedzieli już apelację. To oznacza, że sprawę przejmie sąd wyższej instancji, a dziennikarz nadal pozostanie na wolności. Jak sugeruje Fakt, być może będzie próbował powoływać się na swój stan zdrowia.
Maciej Z. nie pojawił się na odczytaniu wyroku. Do sądu przyszła zaś narzeczona zabitego pasażera.
Jestem zadowolona, że po 5 latach sprawa wreszcie dobiegła końca - mówi Agata Pieniążek. Cieszę się, że fakty, które są dla mnie oczywiste, zostały uznane za prawdę tzn. relacje świadków i relacje z tego zdarzenia. Dla mnie od początku te fakty były nie do dyskusji.