Zanim Marta Grycan pojawiła się w Polskim turnieju wypieków, a Magda Gessler dostała polska edycję MasterChef, pojawiły się plotki, że program kulinarny poprowadzi także Hanna Lis. W tabloidach oraz prasie kobiecej pojawiły się całkiem przypadkowo jej wypowiedzi, w których zapewniała, że jest oddana panią domu, a gotowanie to jej wielka pasja. Ostatecznie dziennikarka nie dostała jednak własnego show. Okazuje się jednak, że plotki był prawdziwe. Potwierdza je sama celebrytka.
Hania trafiła na okładkę najnowszego Twojego Stylu. W wywiadzie wyznaje, że nie została polską Nigellą Lawson, gdyż... nie chciała obrzydzić sobie gotowania. Chwali się, że realizacja programu była już bardzo zaawansowana:
Rzeczywiście, zrobiłam przymiarkę do programu kulinarnego. Z Wielkiej Brytanii przyleciały dwie fantastyczne dziewczyny, producentki programu Nigelli Lawson. Wszyscy traktowaliśmy tę próbę bardzo poważnie. Ale szybko się okazało, że realia produkcji programu kulinarnego przerastają moje romantyczne wyobrażenia. Półgodzinny odcinek powstaje niemal pięć dni. Dwusekundowe ujęcie z zamieszaniem ryżu w garnku to kilka godzin powtarzanych dubli, bo reżyser uważa, że kręcenie łyżką w prawo będzie jednak lepiej wyglądało od mieszania w lewo, czego wymagał pierwotnie itp. Kompletne szaleństwo. Dość szybko dotarło do mnie, że jeśli w to wejdę, znienawidzę nie tylko gotowanie, ale i jedzenie. I zrezygnowałam – wyjaśnia.
I cieszę się, że właśnie w takich okolicznościach, bez gwarancji, że "dostanę coś w zamian", podjęłam taką decyzję - dodaje. Uważam, że życie nie powinno polegać na tym, że bezwarunkowo łapiemy absolutnie każdą okazję, którą podsuwa nam los. Czasem warto dokonać wyboru, powiedzieć "nie". Wtedy powiedziałam i nie żałuję. Dziś mam ten luksus, że nadal gotuję dla przyjemności.
Cieszycie się, że postanowiła "nie łapać okazji"?