Jak wiadomo, Katarzyna W., oskarżona o uduszenie swojej półrocznej córeczki, oczekuje w areszcie na pierwszą rozprawę. Wszyscy zastanawiają się, czy znów uda jej się uniknąć odpowiedzialności. Proces będzie poszlakowy, a w takiej sytuacji wszelkie wątpliwości przemawiają na korzyść oskarżonej. Zdaniem biegłego, komentującego sprawę dla Faktu, linii oskarżenia ogromnie zaszkodził Krzysztof Rutkowski. To właśnie przez jego działania Waśniewska może znowu wyjść na wolność.
Ekspert tabloidu, policyjny negocjator Dariusz Loranty sugeruje, że Katarzyna W. będzie się bronić przekonując sędziów, że do ukrywania prawdy na temat śmierci córeczki nakłonił ją sam Rutkowski, a potem użył wobec niej podstępu, aby wydobyć prawdę.
Moje działania pokazały nieudolność policji - chwali się właściciel biura detektywistycznego. Nagrywając Katarzynę Waśniewską, chciałem zjednać ją, musiałem jej współczuć. Dzięki temu nagraniu przyznała się, że dziecko nie żyje. Reszta dowodów należy teraz do prokuratury.
Oprócz nagrania Rutkowski przekazał prokuraturze także różowy kocyk, z którego rzekomo wypadło dziecko oraz wełniane rękawiczki. znalezione przez rodzinę.
To wszystko było elementem strategii - ocenia biegły sądowy. Przyszły klient biura detektywistycznego miał odczytać to tak: zobaczcie, Rutkowski ma mocne dowody, prokuratura je przyjmuje. Tylko on doprowadzii do wyjaśnienia sprawy.
W rzeczywistości jedynie nagrania okazały się istotne dla śledztwa. Ale sposób, w jaki Rutkowski je zdobył, przemawia na korzyść oskarżonej. Waśniewska może to wykorzystać.
Zobacz też: Wydamy na Waśniewską... MILION ZŁOTYCH?!