Mimo że Katarzyna Waśniewska była przekonana, że prokuratura nie ma na nią żadnych haków, lista dowodów przeciwno niej zaczyna być coraz poważniejsza. Wiadomo już, że mała Madzia została uduszona. Kilka dni wcześniej jej matka sprawdzała w Internecie ceny małych trumienek oraz wysokość zasiłku pogrzebowego. To były widocznie jej największe zmartwienia przed tragedią. Dziennikarze Gazety Wyborczej dotarli do kolejnych dowodów przeciwko Waśniewskiej: wpisów z jej pamiętnika, historii przeglądanych w sieci stron oraz... rozmów z koleżankami w sieci.
Katarzyna wyszła za mąż za Bartłomieja Waśniewskiego zaledwie cztery miesiące po pierwszej randce. Powodem była ciąża. Oboje nie byli gotowi na to, by bawić się w dorosłość. Szukała "domowego sposobu" na przerwanie ciąży.
Ta bajka, która trwa, którą z nim przeżywam, musi się katastrofalnie skończyć, katastrofalnie dla mnie i dla niego – napisała w pamiętniku. Jestem samotna z Bartkiem, czuję całą sobą pustkę zdarzeń i emocji, które mi towarzyszyły. Ślub to była pomyłka, skomplikował mi życie. Nie chcę tego dziecka. To dziecko nie może przyjść na świat. Mam już przypadkowego męża, dość tych przypadków. Traktuję to dziecko jako wroga, zagrożenie, wykańczającego mnie cyborga.
Po narodzinach Madzi relacje Katarzyny i Bartka zaczęły się psuć jeszcze bardziej. Sfrustrowany mąż odnowił znajomości z byłymi partnerkami i zaczął umawiać się z kolejną. Waśniewska odkryła jego SMS-y i historię rozmów na Facebooku.
W związku z zachowaniem mojego męża wstrzymuję seks, nie mogę się mu oddać w zaufaniu, nie zadowala mnie. Madzia śpi, a tyran w pracy. Jestem sprzątaczką, praczką, kucharką, opiekunką, z seksem czuję się jak dziwka, bo tylko on ma przyjemność.
Historia przeglądanych stron wykazała, że Waśniewska chciała początkowo dziecko... zaczadzić. Przeglądała hasła: "zasiłek pogrzebowy niemowlaka", "pochówek dzieci", "kremacja niemowlaka", "nieumyślne spowodowanie śmierci" i "mierzenie stężenia co". Do zaczadzenia miało dojść 20 stycznia. Dziecko uratował nieoczekiwany, wcześniejszy powrót Bartka z pracy.
Waśniewska najpewniej wpadła wtedy na inny pomysł. Chciała sfingować porwanie. W sieci szukała informacji na temat eteru, środków usypiających i pigułek gwałtu. Dwa dni później rzuciła dzieckiem o próg, ale dziewczynka przeżyła. Uszkodziła jedynie szyjny odcinek kręgosłupa. Katarzyna przystąpiła więc do duszenia dziecka ręką lub workiem. Jej ciało wrzuciła do wózka, zawiozła do parku i zakopała. Na miejscu znaleziono niedopałek papierosa ze śladami jej DNA oraz rękawice robocze. Następnie zabrała pusty wózek, położyła się na chodniku, udawała nieprzytomną i czekała aż ktoś ją znajdzie. Zgłosiła napad i porwanie córki.
Prokuratura przesłuchiwała także więźniarki, które spotkały Waśniewską. Stwierdziły, że wypytywała się, ile się o niej pisze i czy serwisy telewizyjne zaczynają się od informacji o niej.
Wczoraj sąd przedłużył jej areszt o sześć miesięcy. Proces rozpocznie się pod koniec lutego. Grozi jej dożywocie, ale psycholog sądowy przekonywała niedawno, że Katarzyna W. odsiedzi tylko 10-11 lat. Okolicznością łagodzącą ma być jej "trudne dzieciństwo"...