Przed Małgorzatą Rozenek kolejna trudna decyzja. Po trwającym wiele miesięcy kryzysie, udało jej się wreszcie przekonać męża, że odwlekanie złożenia papierów rozwodowych niczego już między nimi nie zmieni. Jak niedawno sugerowali znajomi pary, Jacek, który zdążył przyzwyczaić się do obecności w tabloidach, miał nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach. Do złożenia pozwu rozwodowego nakłoniła go jednak żona, która postawiła na karierę w TVN.
Jak donosi Fakt, aktualnie celebrytkę męczy przede wszystkim to, jakie nazwisko zostawić sobie po rozwodzie. Wprawdzie w dokumentach figuruje jako Kostrzewska-Rozenek, ale w pracy używa nazwiska męża. Z pewnością początkowo uważała, że ułatwi jej ono start w show biznesie. Z czasem, gdy Małgorzata stała się bardziej znana od swojego lekko zapomnianego męża – aktora, nazwisko zaczęło jej ciążyć. Na starcie w telewizji bardzo jej jednak pomogło. Ponoć chciałaby promować się dalej jako Kostrzewska, nie jest jednak pewna, czy pozwoli jej na to TVN. Zwłaszcza, że w spotach reklamujących prowadzony przez nią program pojawia się hasło: "zaproś Małgorzatę Rozenek do swojego domu".
Ona boi się, że powrót do nazwiska panieńskiego mógłby być krokiem w tył – mówi znajomy celebrytki. Praca nad tym, by perfekcyjna pani domu zaczęła być kojarzona z nazwiskiem Kostrzewska, zajęłaby sporo czasu.
Celebrytki często po rozwodzie decydują się na pozostawienie sobie rozpoznawalnego nazwiska męża. Według polskiego prawa, decyzja w tej sprawie należy do kobiety. Tak postąpiły dwie żony Michała Wiśniewskiego oraz obie żony Krzysztofa Ibisza. Monika Richardson także wygląda na przywiązaną do światowo brzmiącego nazwiska pierwszego męża. Czasem nazwisko staje się przedmiotem kłótni, tak jak w przypadku Weroniki Marczuk i Cezarego Pazury. Po tym, gdy aktor wyraził publicznie żal, że jego skompromitowana była żona nadal posługuje się jego nazwiskiem, celebrytka odpuściła i wróciła do panieńskiego, pod którym była znana w nocnych klubach w Sopocie.