Zgodnie z relacją rodziców Amy Winehouse, na kilka miesięcy przed śmiercią piosenkarka rzuciła narkotyki i alkohol. Starała się wyjść z nałogów i przygotować nową płytę. Niestety, nie udało się – gwiazda zmarła 23 lipca 2011 roku. Zobacz: Z ostatniej chwili: AMY WINEHOUSE NIE ŻYJE!
Okazuje się jednak, że Winehouse zabił alkohol. Takie są konkluzje z drugiej już autopsji, której zażądali jej bliscy, nie mogący pogodzić się z jej wynikami. Mitch Winehouse zapewniał, że jego córka była "czysta", a śmierć nastąpiła w wyniku "szoku" po wypiciu małej ilości alkoholu po długiej abstynencji.
Doszliśmy do wniosków, że Amy świadomie i z własnej woli spożyła dużą ilość alkoholu, która spowodowała niepożądane skutki i doprowadziła do przedwczesnej śmierci tak utalentowanej osoby - czytamy w oświadczeniu biura prokuratora.
Ta "dowolnie spożyta ilość alkoholu" sprawiła, że Winehouse miała we krwi ponad 4 promile. Dawka śmiertelna wynosi 3,5 promila.