Jak pokazać mężczyźnie, że się go kocha? Kolacja przy świecach, koronkowa bielizna, a nawet zajście w ciążę – Ania Świątczak ma to już za sobą. Postanowiła więc uwiecznić siebie i swojego narzeczonego - Michała Wiśniewskiego. Na portrecie? Nie. Na tatuażu.
Jak donosi Fakt, Świątczak jakieś trzy miesiące temu udała się do salonu tatuażu, żeby wykonać sobie na łydce obrazek przedstawiający ją i Michała, w formie kreskówkowych postaci. Wzruszające, jasne. Ale dość głupie. Znane są przypadki zakażenia żółtaczką, a nawet nieuleczalnym wirusowym zapaleniem wątroby typu C (które może spowodować przedwczesną śmierć, a zmusza do dożywotniego zażywania lekarstw). Jako kobieta w ciąży, Świątczak naraziła w ten sposób nie tylko siebie, ale i swoje nienarodzone dziecko.
Poza tym, tatuaż to kiepski sposób na wyrażanie uczuć, bo potrafi przetrwać każde miłosne rozczarowanie. Przekonała się o tym Angelina Jolie, która po rozwodzie z Billym Bobem Thorntonem musiała poddawać się długim i bolesnym zabiegom laserowego usuwania barwnika. Imię byłego męża na ramieniu jakoś niezbyt jej odpowiadało. Oby Ania nie musiała niedługo przerabiać dwóch kreskówkowych postaci na smerfy...