Tomasz Lis postanowił zdobyć sobie sympatię kierowców i wypowiedzał "wojnę" fotoradarom. Zdaniem gwiazdy telewizji i naczelnego Newsweeka nowa ustawa nie ma na celu zapewnienia większego bezpieczeństwa na drogach, ale załatanie dziury budżetowej. Zmiany dotyczą głownie kamer i urządzeń rejestrujących, które mają zostać zamontowane w miejscach, gdzie dochodzi do największej ilości wypadków. Z ulic zniknąć mają także atrapy fotoradarów.
Będę się upierał, że jeżeli najpierw robimy zapis w budżecie pt. półtora miliarda wpływów z fotoradarów, czyli 60-krotny wzrost dochodów z mandatów, a potem powstaje narodowy plan bezpieczeństwa na drogach, to jest to podejrzane – argumentował w TOK FM.
Minister Nowak mówiący, że za pomocą fotoradarów zwiększy moje bezpieczeństwo, przypomina mi facetów na parkingach, którzy mówią, żeby im dać "piątkę", to oni mi popilnują samochodu. Oczywiście płacę "piątkę", ze strachu, że mi go porysują. Czy panowie na parkingu chcą zadbać o bezpieczeństwo samochodu? Mam wrażenie, że w tym samym stopniu, co minister Nowak o moje – napisał także na swoim blogu w Na temat, a następnie wezwał do ogólnopolskiej wojny z fotoradarami:
Nie, nie wchodzicie. Więc może czas, by kierowcy - internauci rozpoczęli masową akcję - NARODOWY PROGRAM WALKI Z FOTORADARAMI, który będzie odpowiedzią na RZĄDOWY PROGRAM WYMUSZANIA HARACZU - apeluje do internautów.
Na manifest Lisa odpowiedział Minister Transportu, listem otwartym. Sławomir Nowak pisze:
Wczorajszy tekst redaktora Lisa, w którym nawołuje Polaków do Narodowego Programu walki z fotoradarami, dowodzi tylko jednego - Pan Tomasz Lis za szybko jeździ, za szybko myśli, za szybko ocenia, za szybko wysuwa wnioski, stąd oceny są wyjątkowo pobieżne. Proszę więc Pana Redaktora, żeby trochę zwolnił. Wolniej - wtedy można się zastanowić i nad paroma faktami. I jeszcze proszę, żeby tylko choć na chwilę wyciszyć ego, które wie lepiej (wie lepiej, jaka prędkość jest adekwatna na danym odcinku drogi, wie lepiej, że tego znaku tu nie powinno być, wie lepiej, że ten fotoradar to stoi tylko po to, żeby nabić kieszeń Rostowskiemu). Także w zawodzie dziennikarza czasem wolniej - podobnie na drodze - znaczy mądrzej.