Patrycja Kazadi wiele razy opowiadała już publicznie, jak przez kilka lat tkwiła w związku na odległość, który sama charakteryzowała jako pozbawiony perspektyw. Wszystko zaczęło się, kiedy wyjechała do Stanów Zjednoczonych nagrywać płytę z producentem Jimem Beanzem. Poznała tam jego asystenta. Ponieważ celebrytka, jak sama przyznaje, ma wielką słabość do wysokich mężczyzn, jego 198 cm wzrostu zrobiło na niej wrażenie.
Przez pół roku obiecywał, że przyjedzie na "Taniec z gwiazdami" - wspominała w wywiadzie dla magazynu Viva. Co tydzień czekałam, ale nie przyjechał. W końcu powiedziałam mu, że tak dalej nie może być, wtedy przyleciał jak na skrzydłach. W ciągu dwóch tygodni zrobił się najbliższą osobą w moim życiu**.**
Zakochałam się bez pamięci - wyznaje. Byliśmy w związku na odległość przez dwa lata. Bardzo ciężko. Widywaliśmy się raz w miesiącu. Albo ja jechałam do niego, albo on przyjeżdżał do mnie. I spędzaliśmy razem 10 dni. Jak trzeba, to następnego dnia bym wyjechała za ocean. A im częściej wyjeżdżałam, tym bardziej zaniedbywałam swoje obowiązki. Wiele fajnych propozycji mnie ominęło. Zapomniałam, że mam swoją pasję. Żyłam tu jak zwiędły liść, ciągle czekając na jego telefon.
Kazadi kilkukrotnie próbowała zakończyć toksyczny związek. Informowała o tym w prasie. Za pierwszym razem, jak wyznała, z nerwów straciła 10 kilo. Było jej tak smutno, że przez 2 miesiące jedyne, co mogła robić, to siedzieć i patrzeć w ścianę. Zobacz: Kazadi: "ZŁAMAŁ MI SERCE! Schudłam 10 kilo!"
W końcu zdecydowała się na jeszcze jedną próbę. Jednak najwyraźniej znowu coś się nie udało, bo jak wyznaje, tym razem to już na pewno koniec.
Dziś mogę oficjalnie powiedzieć, ze jestem singlem i skupiam się na pracy - ogłasza w mówi w wywiadzie z uljaszowanie.blog.pl. Czas pokaże, co będzie dalej.
Zobacz też: Kazadi: "Mam ZA MAŁĄ PUPĘ!"