Niedawno zapowiadaliśmy koncert Dody z Boysami w krakowskim M1. Jedna z naszych czytelniczek zdała nam relację, z tego, co się tam działo. Nie pozostawia nam najmniejszej wątpliwości - Doda jest największą polską gwiazdą, jedyną która wzbudza takie zainteresowanie i histerię.
Takiego tłumu, jaki się zebrał w M1, nie było podczas koncertu Perfectu, Peji, czy nawet Boney M - wspomina nasze źródło. Już na 3, czy 4 godziny przed rozpoczęciem centrum zaczęło się zapełniać. Tego dnia wszyscy stylizowali się na Dodę, albo na Boysów. Najliczniejszą grupą były rozwrzeszczane 13-latki, które nerwowo poprawiały makijaż i podciągały do góry topy bez ramiączek. Robiły sobie zdjęcia, piszczały, puszczały hity Dody na komórkach, śpiewały...
Rozumiem, że gwiazdą można się zachwycać, ale w przypadku fanów Dody nie było mowy o zwykłym zachwycie. Ludzi ogarniała gorączka i nie przesadzę, mówiąc, że niektórym z wrażenia aż trzęsły się ręce. Najbardziej rozbawił mnie pewien starszy pan, który stojąc w kolejce do mojego stoiska, został minięty przez spaloną na solarium blondynkę krzyknął na całego: "Beata! Patrz szybko! Doda idzie!" W tym momencie mnóstwo osób rzuciło się w jej kierunku, ale niestety szybko się rozczarowali.
Dorota nie rozruszała jednak tłumu tak jak Boysi. Pewnie ze względu na mniej "przebojowy" repertuar. Odśpiewała swoje piosenki i zeszła ze sceny. Miała jeszcze rozdawać autografy w pasażu, ale pojechała do domu.
Słyszeliśmy już wiele razy o tym, że Doda niechętnie rozdaje autografy. Jest w tym jakaś logika, dzięki temu te, które udało się zdobyć, mają większą wartość.