Kinga Rusin źle zniosła kolejne zniewagi ze strony swojego "kolegi" z TVN, Kuby Wojewódzkiego. Wcześniej kpił z jej książki Co z tym życiem?, wyśmiewał talent literacki i okładki w kolorowych magazynach. Tym razem stwierdził, że poza kamerami jest jedną z najbardziej nielubianych pracownic stacji i że traktuje z pogardą również kelnerów w restauracjach. Trafił tym w jej czuły punkt. Zobacz: Wojewódzki atakuje Rusin: "BIJE REKORDY AROGANCJI!".
Mimo ostrej odpowiedzi, Rusin zapewnia teraz, że nie chce iść z Wojewódzkim na wojnę. Nie ma się co dziwić - taki publiczny konflikt wewnątrz TVN na pewno nie jest dobrze widziany. Być może przestraszyła się, że Wojewódzki, który dotąd jej nie odpowiedział, szykuje jakiś dłuższy, naprawdę bolesny dla niej tekst. Z pewnością wie o niej sporo i, jak się wydaje, rozmawia o tym ze swoim kolegą Czesławem Mozilem, którego udało mu się do niej uprzedzić (Zobacz: *Mozil krytykuje Rusin: "GARDZI INNYMI!")
*.
Przeczytałam we Fleszu, ale również we Wprost, że wypowiedziałam wojnę Wojewódzkiemu. Ależ skąd! Moja mocna odpowiedź była AKTEM SAMOOBRONY, po wielu latach spolegliwości - zapewnia Kinga na swoim blogu. Nie jestem w tej "wojnie" agresorem! Nawet mały kotek zapędzony do narożnika, wysuwa pazury, kiedy nie ma już wyjścia. Bywa, że dowcipy czy teksty Wojewódzkiego mnie bawią. Problem pojawia się wtedy, kiedy naruszając dobra osobiste łamie prawo, obraża czy poniża ludzi. (...) Satyra satyrą, ironia ironią ale prawo prawem! Śmiejmy się z siebie nawzajem, nawzajem się nie obrażając. Nawet złotousty satyr-yk grający narodowego mędrca powinien o tym pamiętać.
Wiosna w TVN zapowiada się ciekawie.
Czy patrząc na Kingę również widzicie w niej "zapędzonego do narożnika małego kotka"?