Zabawne, że obiegowa opinia o polskim show biznesie okazała się prawdziwa właśnie w takich okolicznościach. Wszyscy niby wiedzieliśmy, że to jeden wielki burdel, a początkujące celebrytki regularnie oddają się za pieniądze bogatym facetom, ale skala zjawiska może mimo wszystko zaskakiwać. Prostytucja w tym środowisku to bardziej norma niż wyjątek. Dzięki głośnemu procesowi córki Jana Borysewicza wreszcie mamy na to dowody. Oraz konkretny, oficjalny cennik. Dzieje się to w warunkach publicznego zachęcania do zarabiania na życie prostytucją przez znanego rysownika, Marka Raczkowskiego oraz wulgarnego stylistę, Tomasza Jacykowa, który osobiście "rucha" wprawdzie tylko "pedałów", ale poleca również prostytucję heteroseksualną.
Młode dziewczyny, zdaniem celebryty z TVN-u, powinny sprzedawać się na jasnych zasadach, jako "modelki" w "agencji". Wtedy przynajmniej zrobią karierę. Raczkowski nęci je za to wizją wielkich zarobków. Twierdzi, że jedna z prostytutek, którą wynajmuje, dorobiła się już na tym 60 tysięcy dolarów. Ciężką pracą buduje swoją przyszłość i dostatek - powiedział, zachwalając jej zaradność i etykę pracy.
W dzisiejszym Newsweeku znajdziemy kolejne szczegóły dotyczące afery z burdel-agencją. Jak już pisaliśmy, procederem tym zajmowała się Emilia P., znana w "branży" jako Emi, Joanna i Danuta B., czyli córka i była żona Jana Borysewicza, Ewa W., obecnie już L., żona gitarzysty zespołu Virgin oraz niejaka "Kinia", czyli Karolina Z. Kobiety organizowały "wyjazdy" dla modelek z całej Polski. Najczęściej chodziło o zagraniczne wycieczki z bogatymi obcokrajowcami, nie brakowało też jednak orgii w luksusowych warszawskich domach i apartamentach.
Jak wyszukiwały chętne? W bardzo różny sposób - na portalach społecznościowych, wśród znajomych, a Joanna i Danuta B. prowadziły oficjalną, legalną agencję modelek, która w 2006 roku uległa "przebranżowieniu". Jedna z modelek cytowanych przez Newsweek opowiada, że informacje o intratnych wyjazdach rozchodziły się w środowisku bardzo szybko.
Wam się wydaje, że jakaś właścicielka agencji nakłaniała modelki do takiej pracy? Nie, dziewczyny same wymieniały się informacjami. Przychodzi koleżanka i mówi: słuchaj, lecimy do pracy za granicą. Będziemy kręcić się na przyjęciach, dostaniemy za to jakąś fajną sumkę. Która się odmówi? Nikt się nie spodziewa, że tam może być jakaś demoralizacja, seks za pieniądze.
Mimo że oskarżone zapewniały śledczych, że żadna z modelek nie była zmuszana do uprawiania seksu, wiele z nich zeznało, że inaczej wyobrażało sobie pracę w luksusowych kurortach:
Powiedziałam temu księciu, że mam chore jajniki i muszę wracać do Polski, bo tak chciałam wybrnąć z tej sytuacji. Emilia zapłaciła mi za te 2 dni 150 euro - mówiła modelka Joanna O. z Warszawy. Modelka Kinga K. spod Łodzi dodaje: Zgodziłam się na to uprawianie seksu tylko dlatego, że już tam byłam i według Emilii był problem z biletem, więc nie miałam innego wyjścia. Zostałam oszukana, jeżeli chodzi o charakter tej pracy**.**
Inną gałęzią działalności stręczycielek było załatwianie dziewczyn na spotkania z polskimi celebrytami. Oni również potrafili dobrze zapłacić. Jeden z nich wydał na seks grube kilkadziesiąt tysięcy złotych. Newsweek nie kryje się zbytnio, pisząc o "muzyku rockowym Tomaszu L." i "piłkarzu Radosławie M.".
Z SMS-ów Joanny B. do Emilii P. można było dowiedzieć się m.in., jakie modelki lubił Tomasz L. i w jaki sposób się z nimi rozliczał:
Joanna B.: Emi, na jutro i w ogóle potrzebuję nowych dziewczyn do L. Popytaj różnych (...) Płaci za godziny, zależy od wyglądu dupy, ale tak od 100 do 1500 za godzinę. Jak jest super ekstra zajebista, to nawet i 3000 za godzinę, ale to już musi być jakaś medialna**.**
To znaczy, że do wyboru były również "medialne". Ciekawe, które.
Sam L. śmiało opisywał swoje preferencje w mailach, do których dotarli śledczy:
Fajnie, jakby była w mini, bez majtek i stanika, proste włosy. Fajnie jakby ze mną ponoskowała trochę, chodziła naga po pokoju, tak jakby mnie nie było, najważniejsze żeby inicjatywa była od niej.
Drugim z opisywanych przez Newsweek klientów stręczycielek był piłkarz, Radosław M.
Zamawiałem u Emilki dziewczyny na wieczory lub 1 do 3 trzech godzin - zeznał. Ona podawała kwoty i zawsze było to koło 2 tysięcy złotych. O spotkaniach z Radosławem opowiada również jedna z modelek: Byłam umówiona przez Emi z piłkarzem o nazwisku M. Spotkanie trwało krótko, tj. odbyłam z nim jeden stosunek seksualny i on zapłacił mi za to 1700 zł i ja przekazałam z tego Emilii 500, bo taka była między nami umowa.
Przypomnijmy, że Joanna B. nie przyznaje się do winy, bo, jak argumentuje, "jest matką nastoletniej córki" (!).
Pudelek gratuluje wszystkim ambitnym modelkom i ich klientom, Janowi Borysewiczowi z rodziną, celebrytkom, "medialnym" prostytutkom za trzy tysiące i Markowi Raczkowskiemu, zachęcającemu młode dziewczyny do zostania dziwkami. Pudelek przesyła też specjalne pozdrowienia polskim gwiazdkom z innej "agencji", które sprzedały się bogaczom z Dubaju. Nie martwcie się - i tak w końcu wszyscy się dowiedzą.
Poniżej "celebrycki" cennik: