To nie był udany początek roku dla Iwony Węgrowskiej. Nazwisko celebrytki wypłynęło w związku z głośną burdel-aferą i Emilią P. Jak doniósł Super Express, piosenkarka była w przyjaznych stosunkach z oskarżoną o sutenerstwo koleżanką córki Jana Borysewicza, Joanny B.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Węgrowska zeznała, że wzięła udział w dwóch luksusowych wyjazdach: do Barcelony i Courchevel we Francji. Przyznała, że wiedziała, że może dojść do współżycia z bogatymi klientami za pieniądze, ale zapewnia, że nic takiego ostatecznie nie miało miejsca.
Emilia nie mówiła wprost, na czym ma polegać wyjazd do towarzystwa, ale ja się domyślałam, że w grę wchodzić może uprawianie seksu za pieniądze - cytował zeznania Węgrowskiej tabloid. Ale z jej słów, których dzisiaj nie pamiętam, wynikało, że niekoniecznie musiało dojść do uprawiania seksu. Ja potraktowałam tę propozycję jako wyjazd do towarzystwa, gdzie mogłabym miło spędzić czas, a może i nawet zakochać się, bo Emilia mówiła, ze to fajni mężczyźni. Pierwszego dnia przyszli mężczyźni, może 2 czy 3 młodych, przystojnych, w wieku ok. 30 lat, urody południowoeuropejskiej. Odbyła się z ich udziałem zwykła impreza.
Na dzisiejszej konferencji prasowej Węgrowska postanowiła wzbudzić współczucie. Pojawiła się więc w żałobie po zmarłym niedawno ojcu. Jej prawnik zapewnił, że jest jedynie świadkiem w sprawie i nie zostały jej postawione żadne zarzuty.
Myślicie, że uda jej się uratować w ten sposób wizerunek? Ciekawe, jaki "specjalista" doradził jej taki krok.