Dotąd wszyscy wiedzieli, że producent M jak miłość, Tadeusz Lampka obdarza Annę Muchę specjalnymi względami. Jego sympatię zaskarbiła sobie dzięki temu, że zawsze uprzedzała go o swoich zawodowych planach i w przeciwieństwie do innych aktorów, nie kombinowała na boku. Dlatego, mimo licznych przerw w pracy na planie wynikających z wyjazdów czy zobowiązań zawodowych czy rodzinnych, postać Muchy nigdy nie była zagrożona śmiercią w kartonach. Zwykle wysyłano ją w jakąś podróż, a kiedy Mucha wracała do pracy, do scenariusza powracała także Madzia.
Po urlopie macierzyńskim aktorki, producent zgodził się na to, by zabierała dziecko na plan, zorganizował odpowiednie warunki, a także udostępnił aktorce wygodną przyczepę, gdzie mogła nakarmić czy przewinąć córkę. Wydawało się, że wszystko świetnie się układa, gdy nagle Mucha poczuła się trochę zbyt pewnie.
Produkcja skarży się, że nie dotrzymuje terminów - mówi w rozmowie z Super Expressem pracownik planu. Do ostatniej chwili nie wiadomo, kiedy pojawi się w pracy. Poza tym zażądała ostatnio podwyżki. To sprawiło, że nawet główny producent, Tadeusz Lampka, przestał ją faworyzować, bo jej osoba wcale wiele serialowi nie dała**.**
W tej sytuacji scenarzyści dostali polecenie rozwijania innych wątków kosztem relacji serialowej Madzi i Pawła Zduńskiego.
Jednak zdaniem menedżerki reprezentującej aktorkę, na razie nie ma powodu do zmartwienia.
Związek bohaterów, granych przez Anię i Rafała Mroczka będzie trwał w najlepsze, przecinany zwrotami akcji - mówi w rozmowie z tabloidem Małgorzata Matuszewska. To para, która chociaż bardzo chce, to nie może się zgrać w czasie ze swoimi uczuciami. Ale na razie nic nie grozi.