Jak już pisaliśmy, Iwona Węgrowska potwierdziła w swoich zeznaniach, że znała osobiście Emilię P., która, jak wykazało śledztwo, zajmowała się stręczycielstwem w słynnej burdel-agencji córki Jana Borysewicza. Piosenkarka wyjawiła, że uczestniczyła w dwóch organizowanych przez nią wyjazdach do Barcelony i francuskiego kurortu Courchevel.
Uczestniczyła tam w imprezie z udziałem cudzoziemców o południowym wyglądzie, zaprzecza jednak, by doszło do seksu.
Twierdzi, że chociaż wiedziała, że "może chodzić o płatny seks", to w organizowanych przez Emilię P. wyjazdach brała udział po to, by znaleźć miłość swojego życia... Widocznie liczyła na to, że swojego przyszłego męża spotka na imprezie z prostytutkami.
Podczas niedawnej konferencji prasowej, na której Węgrowska, chcąc wzbudzić współczucie, pojawiła się w żałobie (!), celebrytka wszystkiemu zaprzeczyła.
Mogę powiedzieć, że jestem niewinna i zostałam niesłusznie pomówiona - oświadczyła. Będę walczyć o swoje dobre imię.
Spotkanie zakończyło się płaczem.