Dotarliśmy do kolejnej relacji byłej uczestniczki wyborów Miss Polski. Zaczyna nam być naprawdę szkoda tych dziewczyn.
W 2004 roku brałam udział w konkursie Miss Polski Nastolatek - wspomina nasza informatorka. Na konkurs namówił mnie znajomy. Zaczęło się od eliminacji w moim mieście, które udało mi się przejść i zakwalifikowałam się do etapu "niby" wojewódzkiego, piszę "niby", ponieważ zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tego typu konkursy... Ten na etapie wojewódzkim wyglądał następująco: spotkałyśmy się w jakimś teatrze i w jednej z sal gimnastyczych (!) zorganizowany był ten etap. Musiałyśmy wziąć ze sobą stroje kąpielowe, w ciągu 5 minut pani choreograf wymyślila nam układ i musiałyśmy przez parę minut paradować w tych strojach przed jury. Później oczywiście wyniki itp. Przeszłam... Ale śmieszy mnie fakt, że ten etap trwał całe pół godziny i już wiedzieli, kto przechodzi do ćwierćfinałów Polski.
Nadszedł czas na ćwierćfinały, które odbyły się w Warszawie. Zorganizowali nam busa, za którego same musiałyśmy zapłacić. Zapomniałam dodać, że jestem z Pomorza! Do Warszawy jest kawałek drogi. Ale w końcu wyjechałyśmy. Jechałyśmy dobrych parę godzin, aż w końcu zatrzymałyśmy się przy jakimś zrujnowanym budynku i zostałyśmy poinformowane, że tu za 2 godziny odbędą się ćwierćfinały! A do tego czasu same sobie radźcie... Po paru godzinach wpuścili nas do środka. Ćwierćfinały w skrócie wyglądały tak: kazano nam się przebrać w stroje, które same sobie wcześniej przygotowałyśmy i po kolei zapraszano nas na scenę. Na scenie każda z nas miała coś o sobie powiedzieć. I to wszystko! Koniec ćwierćfinałów. Ogłoszenie wyników, przesłam...
Następnie od organizatorów (Missland) listownie dostałam dalsze informacje dotyczące półfinałów, które miały się odbyć w Katowicach. Przed półfinałami miałyśmy zgrupowanie w Nakle Ślaskim. Każda z nas musiała się tam dostać sama. Po całej nocy jazdy byłam zmęczona, a na miejscu dowiedziałam się, że dopóki nasza "opiekunka" się nie wyśpi, nie mamy prawa wejść do internatu (dodam, że ten internat to jakaś stara ruina). Kiedy opiekunka się wyspała (2 godziny później), dostałyśmy klucze do 4-osobowych pokojów. Łazienki były wspólne. Po wejściu do pokoju dowiedziałyśmy się, że już musimy wychodzić, bo jest zbiórka i już trenujemy. Byłyśmy zdziwione, bo każda z nas chciała odpocząć po podróży i liczyłyśmy na jakieś śniadanie, a poza tym wydawało nam się, że nie ma jeszcze wszystkich dziewczyn...
Jak się później okazało, pozostałe dziewczyny miały zgrupowanie w innym terminie, co jest dla mnie dziwne, bo wydawało mi się, że podczas gali półfinałów powinnyśmy razem tańczyć nasze układy. Ale nie - okazało się, że odbędą się dwa półfinały! Moja grupa miała zgrupowanie przez kilka dni w internacie, a ta druga grupa przez tydzień, ale w luksusowym hotelu. My przez całe dnie ćwiczyłyśmy, a one brały udział w różnych wycieczkach. My półfinał miałyśmy w supermarkecie a one w sali balowej! Od nas do finalu przeszly chyba 3 dziewczyny a od nich 7!
Nie wydaje mi się, żeby to było w porządku. Czułyśmy się jakieś gorsze, inne... Zapomniałam dodać - ich zgrupowanie było przez cały czas nagrywane przez telewizję Polsat, a my miałyśmy jedną (!) sesję zdjęciową. W dodatku nawet tych zdjęć nie widziałam! Zastanawia mnie, dlaczego oni tak nas potraktowali. Zwykłe dziewczyny, które chciały jakoś zaistnieć, chciały, żeby ktoś je zauważył.
Dostajemy mnóstwo takich maili. Naprawdę, smutno się to czyta. Publikujemy to właśnie dlatego, żeby zmusić organizatorów tego typu konkursów do zmiany standardów. W innym wypadku byłe uczestniczki nadal będą was publicznie ośmieszać. Czy w tym roku coś się zmieniło? Piszcie do nas: donosy@pudelek.pl.