Po trwających przez cały weekend nerwowych negocjacjach, TVN znalazł nowego prowadzącego 6. edycję Tańca z gwiazdami. Został nim Piotr Gąsowski. Po tym jak Hubert Urbański zostawił zarząd stacji na lodzie, rezygnując w ostatniej chwili z udziału w jej najpopularniejszym show, TVN miał ciężki orzech do zgryzienia. Jak bowiem znaleźć w kilka dni odpowiedniego prowadzącego do tak ważnego programu? Naszym zdaniem nie wybrali najlepiej, choć oddajmy im sprawiedliwość - nie mieli pewnie zbyt dużego wyboru ze względu na zobowiązania gwiazd większego formatu. Gąsowski + Skrzynecka to niestety dubeltowa tandeta. Stonowany Hubert do tej pory kontrastował z jarmarczną Kasią, w 6. edycji tego zabraknie.
Dowiedzieliśmy się, że Urbański zagrał "va banque" - zażądał po 50 tysięcy za każdy z 10 odcinków. Zagroził odejściem i, jak widzimy, dotrzymał słowa. Był oczywiście wart tego pół miliona, ale TVN, kierując się zapewne szerszą polityką płacową, nie mógł spełnić tych wymagań. Pociągnęłoby to za sobą roszczenia innych gwiazd, które żądałyby porównywalnych stawek za udział w następnych produkcjach. Żądając podwyżki ze 100-120 tysięcy miesięcznie do 200 zaryzykował dużo. Naszym zdaniem popełnił olbrzymi błąd, bo nie dość, że nie weźmie udziału w popularnym programie, odchodzi ze stacji, która go stworzyła, to jeszcze szantażując ją w ostatniej chwili i stawiając pod ścianą, naraził się bardzo wpływowym ludziom, którzy na pewno odpłacą mu w podobnym stylu, jeżeli tylko będą mieli okazję. A będą mieli. Osobiste animozje i ego w show biznesie liczą się bardziej niż w jakiejkolwiek innej branży. Urbański w przypływie chciwości i pewności siebie najwyraźniej o tym zapomniał.