Koncert w krakowskim M1 nie był pierwszym, w którym Dodzie towarzyszyli Boysi. Nasza czytelniczka opisała nam ich wspólny, smutny wakacyjny koncert w Głuchowie, na którym Doda grała przed Boysami i podobno średnio się spisała:
Najpierw wystąpiły nieznane zespoły, grające disco polo i country, później Doda a na końcu Boysi - wspomina nasza informatorka. Doda zachowywała się skandalicznie. Gdy występowały nieznane zespoły, publiczność świetnie się bawiła i stała przy scenie. Gdy przyszedł czas Dody, wyniknęło około godzinne opóźnienie. Kiedy wreszcie wyszła, żeby zagrać koncert, ludzie przygotowani byli na show, ale się zawiedli. Zaśpiewała kiepsko, bez "powera w głosie". Zachęcała ludzi do śpiewania, ale nie było zbyt wielu chętnych. Wszyscy byli raczej niezadowoleni. W końcu Doda zaczęła krzyczeć przez mikrofon, że jest na stypie [to chyba jej stały numer...] i "nie potraficie się bawić". Mówiła też: "Jacy z was emeryci", "idźcie do domów", a potem: "Rozgrzejecie się na Boysach, czy przy moich piosenkach?" Publiczność zaczęła krzyczeć: "Boysi, Boysi, dawać Boysów!"
Zeszła ze sceny po 45 minutach koncertu, a miała grać 1,5 godziny. Gdy pan, który rozkręcał publiczność poprosił Rabczewską o bis ona po 15 minutach fochów, wchodzenia i schodzenia ze sceny, weszła i zaśpiewała ponuro ostatnią piosenkę. Zeszła z podestu zła na cały świat, nie dziękując, ani nie żegnając się. Kiedy ludzie ustawili się w kolejce po autograf, ona szybko się zmyła i tyle. Później na koncercie Boysów wszyscy bawili się super.
Może pomyślicie, że jestem anty-fanką Dody i mówię to żeby ją skompromitować, ale nie! Przed koncertem byłam bardzo pozytywnie nastawiona, ale Doda popsuła humor mi i reszcie ludzi.