Pomagający Ilonie Felicjańskiej w "karierze pisarskiej" redaktor Mariusz Zielke, postanowił zareklamować swoją koleżankę w dzisiejszym Super Expressie. Jak podkreśla, w ogóle nie mieszał się do treści książki i brudów, które opisuje celebrytka. Wyznaje jednak, że "Wszystkie odcienie czerni rodziły się w bólach".
Nie od razu udało się pomyślnie wystartować - mówi Zielke. Pierwszy wydawca, który dostał książkę, nie był nią w ogóle zainteresowany. Nawet nie chciał jej przeczytać. Powiedział mi wprost, że książka go nie interesuje, ale Felicjańską chętnie by przeleciał. Ilona dowiedziała się o tym kilka miesięcy później. Ten wydawca chciał za wszelką cenę doprowadzić do spotkania, ale mu się nie udało.
Trudno się dziwić, że nie chciał tego czytać. Gdyby jednak to zrobił, ochota na seks mogłaby mu szybko minąć. Przypomnijmy, jak opisała seks z niedomytym mężczyzną: "Mam niekontrolowany orgazm! JĘCZĘ I GÓWNO MNIE OBCHODZI"
Dopiero w dalszej kolejności udało się znaleźć wydawnictwa zainteresowane książką, a nie seksem z jej bohaterką.
W końcu dogadaliśmy się z Muzą. Dla tego wydawcy treści erotyczne nie były głównym atutem, tylko zaskakująca intryga i ciekawy finał - zapewnia. Okazuje się, że próby skręcenia w kierunku "50 twarzy Greya" nie były w ogóle potrzebne. W tej historii jest wiele fajnych refleksji. To nie jest prosta, banalna historia. Wiele poruszonych w niej problemów dotyczy naszego życia codziennego, świata show biznesu. To jest ciekawe i na wysokim poziomie.
Rzeczywiście, poziom jest jest wysoki. Zobacz: "On pulsuje, WYLEWA SIĘ DO ŚRODKA spazmami!"
Synowie Ilony Felicjańskiej są na pewno wdzięczni mamie, że zaczęła promocję książki o seksie oralnym ze spoconym facetem tuż po pozowaniu z nimi na okładce, na której "ocieplali jej wizerunek".