Mało znana i bardzo początkująca aktorka Anna Szarek szybko zyskała rozgłos. Audyt przeprowadzony na Giełdzie Papierów Wartościowych wykazał, że jej prezes, Ludwik Sobolewski, prywatnie jej kochanek, mógł w nieetyczny sposób wywierać wpływ na notowane na giełdzie spółki, by współfinansowały filmy, w których dostała role.
Co ciekawe, Szarek, która chętnie pozowała na ściankach przed fotoreporterami i towarzyszyła na imprezach Maciejowi Zieniowi, zapewnia w programie śniadaniowym, że... wcale nie chce być celebrytką. Nie chciała jednak komentować doniesień mediów na temat podejrzanego finansowania filmów z jej udziałem. Biorąc pod uwagę, jak prześlizgiwała się między pytaniami można podejrzewać, że te zostały wcześniej ustalone i zaakceptowane.
Ja sobie nie wyobrażałam wejścia w show biznes – zapewniła w Pytaniu na śniadanie. Chciałam się zająć aktorstwem. Dla mnie aktorstwo nie jest show biznesem. To jest taki nieodzowny element, który temu towarzyszy. Bycie artystą wiąże się z byciem osobą publiczną, natomiast nie tak to sobie wyobrażałam.
Czy po zagraniu w polskiej komedii o wakacjach w Egipcie można się już nazywać "artystą"?
To na pewno nie jest przyjemne, kiedy się za dużo o tym czyta - żali się Szarek. Wchodzę do Internetu i czytam o sobie różne historie. Czytanie komentarzy też nie jest przyjemne, natomiast to wynika ze stereotypów, które uruchomiła ta historia. Kiedy w grę wchodzą stereotypy, to uwalniają się negatywne emocje, ludzie dają upust. To nie jest coś, z czym nie można sobie poradzić. To kwestia dystansu. To nie jest pomysł na robienie kariery. Mam pomysł na siebie. Chcę grać w filmach, być aktorką.
Myślicie, że bez protekcji bogatego kochanka trafiłaby do w ogóle kin i telewizji śniadaniowej?