Ilona Felicjańska nie wydaje się zdziwiona burdel-aferą w polskim show biznesie. O sprawie zrobiło się głośno dopiero teraz, mimo że rozpracowywanie siatki stręczycielek, wśród których ważną rolę odgrywała córka znanego muzyka trwało od kilku lat. Córka Jana Borysewicza, Joanna B., została zatrzymana w tej sprawie już w 2009 roku, jednak pierwsze informacje o aferze przedostały się do mediów dopiero miesiąc temu.
Zdaniem ekspertki Faktu, Ilony Felicjańskiej, w tym wypadku popyt nakręca podaż. Uważa, że mężczyźni kupujący seks, chętniej pochwalą się kolegom, że przespali się z modelką niż że zapłacili prostytutce. Jej zdaniem to tylko kwestia nazewnictwa.
To nie modelki są winne. Winni są oszuści i sutenerzy, którzy zakładają agencje dla przykrywki swoich brudnych interesów. Ale nie należy mylić zawodu modelki z prostytutką, która uprawia seks za pieniądze! - mówi Ilona z rozmowie z tabloidem. Z tego, co wiem, te dziewczyny również nazywały siebie modelkami, wiedząc, że nie do końca nimi są. Była to przykrywka. Nie oszukujmy się: przyjemniej jest panu kupić za pieniądze "modelkę", niż iść do łóżka z prostytutką. Sutenerzy żerują na naiwności młodych dziewczyn, marzących o sukcesie. A one wierzą i ufają, nie mając świadomości, jak okrutny jest świat. Jeśli psychika dziewczyny jest słaba, jeśli te pieniądze faktycznie są dla niej wartością, to niestety może ona stwierdzić: „A co mi szkodzi?”. I skusić się na taką propozycję.
Przy okazji Felicjańska wyznaje, że była kiedyś w podobnej sytuacji. Miało to miejsce w Grecji, w rezydencji nie wymienionego z nazwiska 'milionera".
Podobną historię przeżyła Iwona Węgrowska, która jednak twierdzi, że na "wyjazd" burdel-agencji pojechała w roli celebrytki, która miała "wielkie hiciory".
O modelkach i burdel-agencji Ilona opowiadziała nam też na ostatniej imprezie. Posłuchajcie: