Wielka ofensywa medialna Marty Grycan, przy wsparciu córek i finansowym zapleczu w postaci męża z bogatej rodziny, okazała się bardzo kosztowna. Grycanki próbowały zaimponować luksusowym stylem życia, wielką rezydencją, której sprzątaniem zajmuje się wynajęty personel, wystawnymi obiadami i bardzo drogimi ubraniami.
Za jedną parę butów Marcie zdarza się płacić kilkanaście tysięcy złotych - potwierdza w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium znajoma Grycanek. U fryzjera zostawia po wizycie półtora tysiąca.
Nic dziwnego, że na wynajem lokalu przy Nowolipki 12, w którym znajduje się prowadzona przez Grycankę cukiernia, już nie wystarczyło. Jak już pisaliśmy, zniecierpliwiona opieszałością Marty wspólnota oddała sprawę do sądu, a ten z kolej przekazał ją komornikowi. Licytacja wyposażenia cukierni została zaplanowana na jutro. Wprawdzie Adamowi Grycanowi w ostatniej chwili udało się namówić swoich bogatych znajomych na udzielenie pożyczki, jednak nadal nie wiadomo, skąd małżonkowie wezmą pieniądze na ich spłatę.
Przeinwestowali - ocenia osoba z otoczenia rodziny. Poza tym żyją na zbyt wysokiej stopie, a nie mogą już liczyć na ojca.
Jak wiadomo, Zbigniew Grycan wydziedziczył swojego najstarszego syna. Cały rodzinny majątek odziedziczą córki z jego drugiego małżeństwa. Jego żona mimo to nadal wydaje po 1500 złotych na czesanie przed imprezą...