Takich zwrotów akcji w odnowionym związku Rihanny i Chrisa Browna należało się raczej spodziewać. Para oficjalnie zaprezentowała się światu w czwartą rocznicę brutalnego pobicia, czyli na rozdaniu tegorocznych Grammy, w ubiegłą niedzielę. RiRi i damski bokser przytulali się na widowni, pozowali razem do zdjęć, piosenkarka pokazywała z dumą pierścionek, który otrzymała od niego w prezencie - zapewne licząc, że wywoła on spekulacje dotyczące zaręczyn. Jednym słowem bajka.
Jednak już trzy dni później zakochani... udawali, że się nie znają. W środę wieczorem Rihanna i Brown przybyli oddzielnie do klubu Playhouse w Hollywood. Gwiazdę zapytano, czy chce usiąść wraz ze swoim chłopakiem - odpowiedziała, że chce być posadzona jak najdalej od niego.
Odmówiła siedzenia z nim, albo nawet blisko niego - relacjonuje pracownik klubu. Kiedy Chris zorientował się, że Rihanna też jest na tej imprezie robił wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę. Zamówił trzy dodatkowe butelki wódki i specjalne drinki, którym zawsze towarzyszy kolorowy taniec półnagich kelnerek. Oczywiście zrobił to na złość RiRi.
O co w tym wszystkim chodzi? Osoby z otoczenia piosenkarki wskazują, że najprawdopodobniej przekonała Chrisa do publicznego potwierdzenia ich romansu i pokazania się całemu światu na Grammy, co nie do końca mu odpowiadało. Nadal bowiem nie uregulował swoich stosunków z byłą dziewczyną, Karrueche Tran. Rihannie przeszkadza ten brak wyłączności...