Chris Brown we wszystkich udzielanych przez ostatnie miesiące wywiadach zapewniał, że "pokonał swoje problemy z wybuchami agresji". Muzyk utrzymywał, że terapia pomogła mu "uporać się z niekontrolowanym gniewem i innymi demonami". Niedawno stwierdził, że pobicie Rihanny i uleganie negatywnym emocjom były "największymi błędami jego życia".
Wczoraj wieczorem Brown dał pokaz efektów swojej terapii. Najpierw wpadł w szał, gdy na parkingu w Studio City poproszono go o 10 dolarów opłaty za przypilnowanie samochodu. Podczas incydentu na parkingu gwiazdor krzyczał na osobę odpowiedzialną za przyprowadzenie jego auta, cytujemy: Pier...ne 10 dolarów?! Za taką gównianą pracę? Zaraz rozwalimy całe to miejsce!"
Ostatecznie za parking zapłacił znajomy Chrisa.
W czwartek rano Brown pokłócił się natomiast ze swoim ochroniarzem. Big Pat, który od wielu lat pracuje dla gwiazdora, zwrócił mu uwagę, że nie wolno mu palić papierosów na pokładzie samolotu. Po tej uwadze piosenkarz stracił kontrolę nad sobą i kazał mu natychmiast wysiąść na płytę lotniska. Zdenerwowany Chris zostawił go i odleciał.
Chris nadal nie poradził sobie z agresją. Osoby z jego otoczenia i wytwórnia skutecznie maskują jego wpadki – komentuje były znajomy Browna, który "miał dość nieustannie napiętej atmosfery".
Jak myślicie, kiedy znowu pobije Rihannę? Będzie czekać na kolejny "atak"?