Niemal rok temu Marcin Dubieniecki został ukarany naganą przez Okręgową Radę Adwokacką w Gdańsku. Uznała ona, że jego zachowanie w rozmowie z dziennikarzem Dziennika Bałtyckiego było niegodne osoby wykonującej jego zawód. Adwokat nie ma prawa w taki sposób odezwać się do kogokolwiek - mówił przewodniczący sądu dyscyplinarnego, Roman Marecki. Zobacz: Dubienecki UKARANY NAGANĄ! "To skandal!"
Mąż Marty Kaczyńskiej nie zgodził się z takim wyrokiem i złożył wniosek o jego kasację. We wrześniu 2012 decyzję Okręgowej Rady Adwokackiej podtrzymał ją Sąd Odwoławczy przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. Dubieniecki odwoływał się dalej i sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Ten uznał wczoraj, że wniosek o kasację jest "oczywiście bezzasadny".
Możemy zrozumieć, że był pan nachalnie indagowany, ale te słowa były niestosowne, za co zresztą pan przepraszał - mówił uzasadniał postanowienie SN sędzia Roman Sądej. Nie możemy udawać, że nie widzimy, co jest czarne, a co białe. Nie ma znaczenia, co jeszcze było w tej rozmowie, bo ukarano pana za dwa konkretne zdania.
Dubieniecki nadal nie zgadza się z wyrokiem.
To zamyka sprawę, co nie oznacza, że zgadzam się z rozstrzygnięciem, ale je szanuję - mówił po jego ogłoszeniu.
Przypomnijmy, że w rozmowie z dziennikarzem Dubieniecki stwierdził:
Jakby pan do mnie przyszedł do kancelarii i poprosił o komentarz, to dostałby pan w dziób za takie pytanie i za czelność, że pan do mnie dzwoni. Na koniec kazał mu się "odpierdolić".
Wyrok jest prawomocny i nie można się od niego odwołać.