Wczoraj w katowickim sądzie złożył zeznania Krzysztof Rutkowski, który przypisuje sobie całkowitą zasługę za nakłonienie matki uduszonej Madzi do wyjawienia prawdy. Były detektyw jest, zdaje się, przekonany, że jako jedyny w Polsce zdołał przejrzeć Katarzynę W., która, jego zdaniem, nadal wszystkich okłamuje.
Rutkowski pojawił się w Katowicach w gwiazdorskim stylu, otoczony zamaskowanymi pracownikami w uniformach z napisem "Rutkowski Patrol". Pod siedzibę sądu zajechali hummerem. Rutkowskiemu towarzyszyła też jego aktualna narzeczona, Maja Pilch, dla której porzucił byłą zakonnicę ze skłonnościami samobójczymi.
W swoich zeznaniach właściciel agencji detektywistycznej po raz kolejny obciążył matkę Madzi winą za mataczenie i wprowadzenie w błąd całej Polski. Ujawnił też, na kogo planowała zwalić winę za rzekome porwanie.
Wskazała swoich sąsiadów, młodych ludzi - wspomina Rutkowski, cytowany przez Fakt. Znaleźliśmy sąsiada w warsztacie samochodowym, mężczyzna był brudny, bo naprawiał auto, ale umył się i pojechał z nami na policję w towarzystwie dziewczyny, która była wskazana jako ta, która mogłaby zorganizować porwanie. Szybko jednak zostali wykluczeni jako sprawcy. W międzyczasie Katarzyna opowiedziała nam już o rzekomym porywaczu. A na konferencji apelowała do sprawcy: "Oddaj mi dziecko!".
Po Rutkowskim zeznawał kochanek Katarzyny W., z którym przyłapano ją w listopadzie minionego roku na Podlasiu.
Marcin K. zapewnił sąd, że nie łączyły go z oskarżoną żadne bliższe relacje, a ich rozmowy toczyły się głównie wokół tematów kulinarnych... Niestety nie wspomniał, dla kogo w takim razie przeznaczone były prezerwatywy, które zdaniem ekspedientki z Turośni kupował w tamtejszym sklepie.