Mieszkający na Florydzie milioner, Mirosław Drzewiecki, który kilka lat temu stracił fotel ministra sportu w wyniku afery hazardowej, długo nie komentował głośnej afery futrznej z udziałem swojej żony. Po kilku tygodniach namysłu postanowił zapewnić na łamach Newsweeka, że zarówno on jak i jego żona są ludźmi kryształowej uczciwości.
Przypomnijmy, że na początku grudnia minionego roku Janina D. wraz ze swoją przyjaciółką Moniką G., wyrzuconą już z domu narzeczoną Roberta Janowskiego została przyłapana w sklepie na Florydzie z kradzionymi ubraniami. Zdaniem policji, sprawność z jaką zdjęto z nich zabezpieczenia może wskazywać na to, że nie był to pierwszy raz. Obie Polki usłyszały zarzut kradzieży 3. stopnia, za którą grozi kara więzienia do 5 lat, z możliwością zamiany na prace społeczne lub wykłady umoralniające oraz grzywna 5 tysięcy dolarów. Z aresztu obie elegantki wykupił Mirosław Drzewiecki.
W rozmowie z Newsweekiem były minister zapewnia, że to jedna wielka pomyłka. I grozi procesami.
Pokażemy dokumenty, które rzucą zupełnie inne światło na tę sprawę - zapowiedział w tygodniku. Niektórzy ludzie będą mieli sporo przykrości. Żona na pewno jest niewinna. Wszystko wyjaśnię, jak wrócę. Mogę tylko powiedzieć, że sprawa wyglądała inaczej, niż opisują ją gazety. Zresztą zamierzam je pozwać.
Drzewiecki na razie przebywa w Stanach Zjednoczonych. Do Polski wybiera się za dwa tygodnie.
Przypomnijmy, że jego żona stała się sławna dzięki temu zdjęciu, opublikowanemu przez amerykańską policję: