Joanna Horodyńska, która od lat zajmuje się, najpierw z Karolina Malinowską, potem z Adą Fijał, wytykaniem wpadek modowych "koleżanek" z branży, przyznaje w rozmowie z Faktem, że miewa nieprzyjemności z tego powodu. Jej zdaniem, w show biznesie jest sporo osób pozbawionych dystansu do siebie.
Jest kilka osób, które kompletnie nie radzą sobie z krytyką na swój temat - przyznaje celebrytka w tabloidzie. I nie chodzi o to, że są oceniane przeze mnie. Po prostu nie mają dystansu i ogólnie są przewrażliwione. Histerycznie reagują na moje słowa osoby pozbawione poczucia humoru i luzu, który pozwoliłby im przyjąć kąśliwe niekiedy uwagi bez zbędnego napięcia. W końcu mówimy tu tylko o ciuchach i wyglądzie, a nie o cechach intelektu... Dużo osób się obraża, ale jest też całkiem sporo takich, którzy przyjmują to z przymrużeniem oka, albo wręcz mi dziękują za tę krytykę, gdyż jest dla nich po prostu cenną wskazówką. Dzięki temu wiedzą, jak swój styl poprawiać, jak zawalczyć o lepszy wygląd. Niejednokrotnie się to udaje i wychodzi im na dobre.
Horodyńska zapewnia, że sama jest odporna na krytykę, mimo że jej "modne" stroje są często krytykowane.
Wiem, że moje ciuchy wzbudzają emocje, ale nie potrafiłabym ubrać się zwyczajnie. Lubię bawić się modą, tworzyć w głowie nowe pomysły na siebie i swój wygląd i sprawia mi to prawdziwą radość. Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie to, co mówią inni. Jestem na to odporna.
Przy okazji wytyka Polkom, że kupują za ciasne ubrania:
Polki chodzą w zbyt obcisłych ubraniach, które bezlitośnie obnażają niedoskonałości ich figur - ocenia. Cóż, niektóre z nas lubią się oszukiwać i wydaje im się, że wybierając mniejsze ciuchy, same są mniejsze. To jest największy błąd, najbardziej powszechny i najczęściej widoczny na ulicach. Gdyby udało się go wyeliminować, Polki wyglądałyby świetnie.
Wierzycie, że ubiera się w taki stroje tylko dla siebie i "nie interesuje jej to, co mówią inni"?