Znany z dystansu do siebie i poczucia misji "polski Eric Clapton" postanowił pochwalić się w telewizji śniadaniowej, ze przed laty był tak sławny, że fanki były gotowe się dla niego zabić.
W 1982 roku na mojej wycieraczce fanka podcięła sobie żyły - wspomina Zbigniew Hołdys. Odratowano dziewczynę. I wtedy to, co łechce, czyli posiadanie fanów, ich ogromny entuzjazm, życzliwość, wszystko nagle runęło. Okazało się, że jest też druga strona medalu.
Niestety, w ostatnim czasie Hołdysowi ciężko jest zaznać życzliwości fanów. Okazał się niezbyt odporny na konstruktywną krytykę. Nie nadążając z usuwaniem wpisów byłych sympatyków skasował swój profil i uciekł z Facebooka, po czym zaapelował na okładce Newsweeka, żeby go "nie zabijać".
Przypomnijmy: Kuźniar i Hołdys OFIARAMI? "Nie zabijajcie nas"