Piotrowi "Pikejowi" Kukulskiemu niełatwo będzie zrobić karierę w Polsce. Nie rozmawia z nim nawet własna siostra, a promowanie się na "polskiego Jaya-Z" na razie idzie mu kiepsko. Ostatnio zapowiedział więc, że wybiera się do Stanów Zjednoczonych, żeby tam "tworzyć".
W wywiadzie dla Onetu Kukulski wyjaśnia przyczyny niechęci ze strony "odbiorców" i środowiska hip-hopowego, które wyśmiało jego piosenki, w których porównywał się do Chopina, rapował, że "wszyscy go podziwiają" i kaleczył język angielski. Przekonuje, że to wszystko... z zazdrości o jego sukces i samochód.
Pojawiła się nagle postać, która jest wesoła i kolorowa, jeździ ekskluzywnym samochodem i bawi się życiem. Jest megapozytywna. I ich ta pozytywność kłuje w oczy - żali się. _**Miałem marzenie, by kupić sobie ferrari, to mam. Jak go miałem nie pokazać?**_
Piotr szpanował też swoim luksusowym apartamentem, który kupił sobie, tak jak czerwone ferrari, za spadek po zmarłym ojcu. Gdyby Jarosław Kukulski żył, syn pewnie nie obnosiłby się z aż takimi luksusami. Za złe ma mu to siostra, która po ostatnim występie w telewizji wyrzuciła go ze znajomych na Facebooku.
Przypomnijmy "megapozywny" teledysk Kukulskiego, który miał być polską wersją _**Empire State of Mind**_ Jaya-Z i Alicii Keys. Porównajcie go z oryginałem. Słyszycie "inspirację"? Poniżej piosenka, w której "Pikej" pokazuje, jak rapuje z amerykańskim akcentem.