Jak już pisaliśmy, Mirosław Drzewiecki, który początkowo wpłacił kaucję za Monikę G., przyłapaną wraz z jego żoną na wynoszeniu futer ze sklepu Neiman Marcucs na Florydzie, po namyśle postanowił odciąć się od chytrej celebrytki. W wywiadzie dla Newsweeka nie ukrywał, że planuje zwalić na nią winę za wszystko i tym sposobem oczyścić żonę z zarzutów.
W tej sytuacji strategia Moniki, która początkowo korzystała z usług prawniczki Drzewieckich, znanej w środowisku polonijnym Małgorzaty Kon, przestała się sprawdzać. Znajomi byłego ministra sportu, usunięty ze stanowiska za "aferę hazardową", twierdzą już, że Janina D. padła ofiarą byłej narzeczonej Roberta Janowskiego, którą ten wkręcił na salony...
Nina podobno została we wszystko wmanewrowana - zapewnia w Newsweeku znajomy Drzewieckich. Nie wiedziała, że ta druga ma w torbie nieopłacone rzeczy. Ta druga podobno odczepiła czujniki sama.
Jak widać, na obecnym etapie wszystko jest "podobne" i "rzekome", jednak strategię przyjętą przez Drzewieckich da się już mniej więcej rozpoznać. W tej sytuacji dla Moniki G. korzystanie z pomocy prawniczki Drzewieckich może nie być zbyt korzystne. Po Robercie Janowskim, jego pierwszej żonie i wielu innych celebrytach, którzy teraz chcą wymazać z pamięci, że kiedykolwiek się ją znali, odcięła się od niej także bogata "przyjaciółka".
Jak informuje Fakt, nowym przedstawicielem Moniki przed amerykańskim sądem jest Roberto Stanziale. Przypomnijmy, że za kradzież 3. stopnia Monice grozi do 5 lat więzienia oraz 5 tys dolarów grzywny.
Zobacz też: "Nie musiała martwić się o finanse. Żyła tylko ze sprzedaży ciuchów!"