Zdarzało się już, że partnerki Jarosława Kreta dopiero z gazet dowiadywały się, że nie mają już co liczyć na wspólne życie z pogodynkiem. Tak właśnie postąpił z Agata Młynarską, z której domu kiedyś "wyszedł i już nie wrócił". Dopiero ze szczerego wywiadu w Vivie dowiedziała się, dlaczego ją rzucił. Zobacz: "Muszę poradzić sobie sam ze sobą"
Ponieważ Kret zostawił w jej domu wszystkie swoje rzeczy, pewnie spodziewała się, że jeszcze wróci...
W podobnej sytuacji znalazła się niedawno jego kolejna pechowa partnerka, producentka programu Planeta według Kreta i matka jego 3-letniego syna. Kret zostawił ją dla swojej nowej kochanki, Beaty Tadli. Wprawdzie za pośrednictwem "znajomych" zapewniał w tabloidach, że ich związek od dawna był tylko "luźną znajomością", jednak Małgorzata Kosturkiewicz, jak się okazuje, miała na ten temat trochę inne zdanie. Kret z Beatą chcieli chyba w ten sposób przekonać czytelników, że nie rozbili jego wcześniejszego związku.
To zakrawa na kpinę - komentuje zdenerwowany znajomy producentki w rozmowie z Super Expressem. O tym, że Jarek ma nową miłość, Małgosia dowiedziała się z gazet! Małgośka i Jarek od 4 lat razem pracowali, podróżowali i mieszkali. Jesienią planowali zakup domu w Konstancinie!
Miesiąc temu, po rodzinnej imprezie, a dokładnie 80. urodzinach babci Małgosi, Jarek wyszedł z domu, zostawiając wszystkie swoje rzeczy i zniknął - wspomina informator tabloidu. Małgosia próbowała go szukać, ale nie mogła znaleźć. Zadziwiające jest to, że po dwóch tygodniach nagle zobaczyła w prasie zdjęcie Jarka z nową partnerką. Dowiedziała się z mediów, że się zakochał. Szkoda tylko, że przez te 2 tygodnie ani razu nie skontaktował się z nią i nie zapytał o dziecko.
Najwyraźniej opuszczanie domu bez słowa weszło mu już w nawyk. Kosturkiewicz jednak, w przeciwieństwie do Młynarskiej, nie planuje "zachować Jarka w łaskawej pamięci".
Małgosia zrozumiała, że to koniec - mówi jej znajomy. Nie chce mieć z Jarkiem nic wspólnego. On powoli odbiera od niej swoje rzeczy. Zależy jej jedynie na tym, by Franek jak najmniej ucierpiał na całej aferze.
Beacie Tadli gratulujemy wyboru. Myślicie, że skończy się to dla niej podobnie?