Justin Bieber ma już na swoim koncie kilka większych i mniejszych incydentów. Został oskarżony o zaatakowanie paparazzi podczas spaceru ze swoją ówczesną dziewczyną Seleną Gomez, a ostatnio rwał się do bicia kamerzysty w Londynie. Zobaczcie: Bieber CHCIAŁ POBIĆ PAPARAZZI! (ZDJĘCIA + WIDEO)
Tym razem sprawa wygląda jednak znacznie poważniej. Do policji w Calabasas w stanie Kalifornia, gdzie znajduje się willa Kanadyjczyka, zgłosił się 47-letni biznesmen, ojciec trójki dzieci oraz sąsiad Biebera. Twierdzi, że gwiazdor... napluł mu w twarz, wyzywał go i groził śmiercią po tym, jak śmiał zwrócić mu uwagę i poprosił, żeby nie jeździł tak szybko swoim ferrari.
We wtorkowy poranek, tuż po powrocie na krótką przerwę w europejskiej części trasy koncertowej, Bieber postanowił rozerwać się przejażdżką po swoim luksusowym osiedlu. Jego ferrari krążyło po okolicy z prędkością ponad 100 km/h, powodując ogromny hałas o 8 rano. Wielu sąsiadów widziało jego dziki rajd, ale tylko jeden z nich zdecydował się porozmawiać z beztroskim gwiazdorem.
47-latek zeznał policjantom, że powiedział Bieberowi, iż nie może tak jeździć, bo stwarza zagrożenie dla siebie i innych mieszkańców. Justin zareagował bardzo agresywnie. Zaczął go wyzywać i grozić: _**Wypierdalaj stąd! Nie chcę cię tu widzieć!**_ Następnie... napluł na mężczyznę i zagroził, że go "kurwa zabije"...
Sąsiad Biebera zdecydował, że zgłosi incydent na policję. Zapewnia również, że nie zamierza wycofać swoich zarzutów, niezależnie od tego, jak bardzo znany i bogaty jest nastolatek, którego oskarża. Menedżer Justina tradycyjnie odmówił komentarza...