Nadal słychać echa afery, która wybuchła po wulgarnej wypowiedzi dyrektorki poznańskiego Teatru Ósmego Dnia. Pod listem w obronie Ewy Wójciak podpisało się już 200 osób. Poparł ją także Janusz Palikot, życząc swoim młodym sympatykom, by "mieli zawsze odwagę nazywać chujem tego, kto jest chujem".
Na liście autorytetów broniących prawa promotorki kultury do nazywania papieża "chujem, który donosił", pojawiło się nazwisko profesor Zofii Kolbuszewskiej, prodziekana Wydziału Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Sprawa oburzyła Wojciecha Cejrowskiego, który do niedawna robił tam doktorat. Krytykuje rektora katolickiej uczelni, który nie wywalił prodziekan "na zbity pysk". Ponieważ sprawa zbiegła się ze skreśleniem go z listy studentów (Cejrowski nie zaliczył jednej pracy), celebryta postanowił nie pisać podania i zrezygnować z nauki na uniwersytecie.
Nie chcę być pracownikiem, ani studentem uczelni, która nie szanuje swojego papieża - ogłasza na swoim profilu. Nie chcę się potykać na korytarzu o panią profesor Kolbuszewską, ani pisać podań do tego konkretnego księdza Rektora. Są granice. Było dla mnie oczywiste, że władze katolickiej uczelni wywalą prof. Kolbuszewską na zbity pysk, tymczasem odbyła się wyłącznie rozmowa z Rektorem, w której "pani profesor przedstawiła mu swoje racje" - cytuję za rzeczniczką prasową KUL. Rektor tej uczelni jest księdzem, papież jest jego szefem, a jednocześnie zastępcą Chrystusa na ziemi.