W środę minie trzecia rocznica katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Po raz kolejny powraca temat sfilmowania tej tragedii. Głos w dyskusji postanowił zabrać kultowy reżyser Juliusz Machulski, który ma na swoim koncie takie hity jak Seksmisja, Vabank czy Kiler. Na łamach Newsweeka kpi z pomysłów ekranizacji tej historii i podkreśla, jak śmieszny i żałosny był jego zdaniem zmarły prezydent Lech Kaczyński:
O Smoleńsku można by co najwyżej zrobić film a la "Borat" czy "Monty Python" o tym, jak bardzo nabzdyczony i dumny prezydent średnio ważnego kraju środkowoeuropejskiego uparł się, by lądować we mgle na kartoflisku - kpi Machulski. A potem, już po tragedii, poplecznicy tego prezydenta nie dopuszczają myśli, że to, co się stało, było wynikiem głupoty i braku wyobraźni, tylko wymyślają inne przedziwne teorie.
Podstawowym kłopotem nie jest brak poczucia humoru u tak zwanych zwyczajnych ludzi, tylko u twórców - wyjaśnia. W ogóle u tych, którzy występują w przestrzeni publicznej. My tak naprawdę jesteśmy bardzo niepoważnym krajem. Z kompleksami. Z katolicyzmem, który straszy piekłem. Poza tym wydaje mi się, że nasze państwo nie ma autorytetu. Obama może trzymać rękę w kieszeni i żartować, bo i tak wszyscy będą go szanować. A to dlatego, że za nim stoi urząd, który ma kapitał prestiżu i powagi. A u nas raczej tej powagi trzeba sobie dodać. Nie wszyscy wiemy, dlaczego przewodniczący jakiejś tam partii jest bardzo ważny, więc on musi być tak poważny, że aż śmieszny.
Wypowiedź Machulskiego ostro komentuje na swoim profilu Marta Kaczyńska:
Krótko po katastrofie rozpoczęto akcję dehumanizacji ofiar katastrofy. Cel został w dużym stopniu osiągnięty. Wielu ludzi postrzega sprawę narodowej tragedii wyłącznie jako element politycznej gry. Widocznie to mało. Trzeba jeszcze dalej próbować zniszczyć autorytet tragicznie zmarłego Prezydenta RP. W wyjątkowo podły sposób oczernić go, wyśmiać, zafałszować Jego prawdziwy wizerunek. Tym bardziej przykro, gdy czynią to ludzie kultury.